Parlament Europejski uznał wybory prezydenckie na Białorusi za niedemokratyczne i opowiedział się za ich powtórzeniem. Także ministrowie spraw zagranicznych państw UE zgodzili się, że wybory te nie spełniły standardów demokratycznych, ale w Brukseli nie zapadła na razie decyzja o nałożeniu sankcji na reżim Alaksandra Łukaszenki. Stany Zjednoczone uważają, że kampania, która poprzedziła wybór Łukaszenki na szefa państwa, była prowadzona "w klimacie strachu". Łukaszence pogratulował jedynie prezydent Rosji Władimir Putin. "Wyniki wyborów potwierdzają to, że głosujący mają zaufanie do Waszego kursu ku dalszemu wzrostowi dobrobytu narodu białoruskiego" - napisał Putin do Łukaszenki. Zobacz galerię: Wyborcza Białoruś Wiec opozycji w centrum Mińska Na wezwanie Alaksandra Milinkiewicza, kandydata sił demokratycznych w niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi, na Placu Oktiabrskim w centrum Mińska zebrało się w poniedziałek wieczorem ponad pięć tysięcy ludzi, których liczba wraz z upływem czasu malała. Więcej było z kolei milicji i tajniaków, których bardzo łatwo rozpoznać w tłumie. Jak donosił specjalny wysłannik RMF Krzysztof Zasada, są to ludzie w kożuchach lub skórzanych kurtkach, z kaszkietami czy futrzanymi czapkami na głowach; obnoszą się też z krótkofalówkami. Do Milinkiewicza dołączył na wiecu drugi z opozycyjnych kandydatów, Alaksandr Kazulin. Przyniósł ze sobą dzwon, który ustawiono na trójnogu. Jego zwolennicy przynieśli ikony i portrety patriarchy Filareta. Milinkiewicz krzyczał do swoich zwolenników, że obserwowali nie wybory, lecz państwowy przewrót antykonstytucyjny. W porównaniu z powyborczym wieczorem zmieniła się atmosfera - zabrakło napięcia i nerwowości w obawie przed planami milicji. Tym razem organizatorzy postarali się o lepsze nagłośnienie - z głośników popłynęła muzyka na co dzień na Białorusi zakazana. W niedzielę ludzie skandowali słowo "wolność", teraz krzyczeli, że chcą prawdy. Specjalny wysłannik RMF był świadkiem wymownej sceny: z tłumu wyszedł funkcjonariusz służb bezpieczeństwa, który zniszczył ustawiony na placu namiot, a jego resztki wrzucił do kosza. Nikt nie zareagował. Wybory na Białorusi do powtórki - Alaksandr Łukaszenka nie może być prawowicie uznany za prezydenta - to oświadczenie delegacji Parlamentu Europejskiego, której członkom nie pozwolono uczestniczyć w charakterze obserwatorów w trakcie niedzielnych wyborów na Białorusi. Delegacja, której przewodniczy polski eurodeputowany Bogdan Klich, podkreśla, że wybory odbyły się "w atmosferze strachu i gróźb". "Domagamy się bezdyskusyjnego prawa obywateli Białorusi do wybrania prezydenta według prawdziwie demokratycznych zasad. Wybory prezydenckie na Białorusi powinny być powtórzone, w pełnej zgodzie z zasadami międzynarodowymi" - głosi oświadczenie delegacji. Szef największej chadeckiej frakcji w PE Hans-Gert Poettering oświadczył: - Będziemy wspierać opozycję w jej dążeniach do nowych, uczciwych i sprawiedliwych wyborów. Podkreślił, że "82-procentowe poparcie dla Alaksandra Łukaszenki można określić jedynie jako 'farsę'". Poettering zaapelował do władz Białorusi o wypuszczenie na wolność wszystkich zatrzymanych opozycjonistów i o nieużywanie przemocy. W imieniu chadeków oświadczył, że kandydatowi opozycji na prezydenta Alaksandrowi Milinkiewiczowi udziela pełnego wsparcia, podobnie jak wszystkim ludziom dobrej woli, a także organizacjom pozarządowym w ich dążeniach do demokracji i wolności na Białorusi. Również frakcja liberałów i demokratów (ALDE) w PE uznała wybory za niedemokratyczne i nieuczciwe i potępiła je. - Wynik 82 proc. poparcia jest nierzeczywisty i nie do zaakceptowania. Władze Białorusi próbowały wytworzyć atmosferę terroru, przed, w trakcie i po tych wyborach - powiedział polski eurodeputowany Janusz Onyszkiewicz (PD). W sobotę wieczorem nie wpuszczono go na Białoruś, mimo że podróżował z paszportem dyplomatycznym. PE zadeklarował poparcie dla opozycji białoruskiej w jej dążeniach do tworzenia społeczeństwa obywatelskiego. Zaapelował, by Unia Europejska wykorzystała dostępne jej środki, aby przyczynić się do ograniczenia możliwości działania reżimu białoruskiego. Parlamentarzyści uznali za konieczne poszerzenie listy przedstawicieli władz Białorusi, którzy mają zakaz wjeżdżania na teren Unii. Chcą także, by złagodzić zasady przyznawania wiz dla Białorusinów, w tym przedstawicieli organizacji pozarządowych. PE sugeruje też utworzenie dodatkowego programu wymiany młodzieży Białorusi i krajów UE. Parlamentarzyści wezwali także ministrów spraw zagranicznych krajów unijnych, którzy w poniedziałek spotkali się w Brukseli, aby zadeklarowali brak akceptacji dla naruszania praw człowieka i wartości demokratycznych na Białorusi. Zasugerowali także, by nawiązać bliższą współpracę z USA w staraniach na rzecz demokratycznych zmian na Białorusi. Przeczytaj również: "Łukaszenka: Jedynie słuszny kandydat"