O wycieku radioaktywnym w katalońskiej elektrowni atomowej poinformowano dopiero pod koniec marca br., a więc z czteromiesięcznym opóźnieniem. Według CSN, incydent był poważniejszy niż przedstawili to operatorzy elektrowni. Rada zdecydowała o podniesieniu oceny zagrożenia w elektrowni z 1. do 2. stopnia w siedmiostopniowej skali międzynarodowej. Wobec osób odpowiedzialnych toczy się śledztwo. W poniedziałkowym komunikacie CSN uspokoiła ludność Asco, że "skutki incydentu sa mało znaczące dla otoczenia". Jednak wobec zaniepokojenia społeczeństwa w związku z wydarzeniem rzecznik Inicjatywy dla Katalonii (ICV) w Kongresie Joan Herrera zażądał zawieszenia operatorów centrali (firma ANAV) za "ukrywanie informacji" w sprawie wycieku. Herrera zażądał także, aby minister przemysłu, Miguiel Sebastian wyjaśnił zdarzenie na forum parlamentu. Według organizacji ekologicznej Greenpeace, elektrownia atomowa powinna zostać po incydencie "prewencyjnie wyłączona". "CSN przyznała, że pomniejszono znaczenia wypadku, w wyniku którego uwolniły się do środowiska cząsteczki materiału radioaktywnego, m. in. kobaltu" - uzasadnił Greenpeace w komunikacie.