Zdaniem dziennika ładunek jednostki "An Yue Jiang", która zawinęła do południowoafrykańskiego portu w Durbanie, zawiera broń lekką, moździerze, pociski rakietowe, automaty Kałasznikowa i około trzech i pół miliona magazynków amunicji. Informację o transporcie potwierdziły władze RPA, dodając, iż nie mogą nic w tej kwestii zrobić, gdyż dokumentacja ładunku jest bez zarzutu. Papiery na broń z Chin dla zimbabweńskiego Ministerstwa Obrony wystawiono 1 kwietnia, trzy dni po wyborach parlamentarnych i prezydenckich w Zimbabwe. Południowoafrykański urząd ds. broni konwencjonalnej wydał w poniedziałek zezwolenie na przewóz ładunku z Durbanu do Harare. Władze w Tshwane (d. Pretoria) podkreślały, że ONZ nie nałożyło żadnego embarga na Zimbabwe, dlatego też nie mogą jednostronnie blokować i mieszać się w umowę handlową między dwoma innymi krajami. "Guardian" dodaje jednak, że robotnicy w durbańskich dokach odmówili rozładowania jednostki. Związki zawodowe w RPA wydały oświadczenie, że nie zgadzają się ze stanowiskiem rządu i dodały, iż także pracownicy sektora transportowego nie zgodzą się na przewiezienie broni. Według cytowanego przez gazetę przedstawiciela południowoafrykańskiej opozycji Tony'ego Leona, ładunek broni dla Zimbabwe to "podkładanie lontu pod beczkę prochu". Dziennik pisze też o chińsko-zimbabweńskiej współpracy i poparciu Pekinu dla reżimu Roberta Mugabego. Dodaje, że jeden z anonimowych przedstawicieli opozycji mówił o chińskich wojskowych widzianych w Zimbabwe. Trzy tygodnie po wyborach prezydenckich z Zimbabwe wciąż nie są znane oficjalne wyniki, choć opozycja twierdzi, że lider Ruchu na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC) Morgan Tsvangirai znaczącą pokonał rządzącego od 28 lat prezydenta Roberta Mugabego. W wyborach parlamentarnych rządzący Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe - Front Patriotyczny (ZANU-PF) stracił większość na korzyść opozycji.