Jak donosi "Dziennik" agencja ta to istna propagandowa tuba rządzących od 1948 Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną Kimów. Z depeszy dostarczanych przez agencję, Północni Koreańczycy, a także cały świat mogą się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Są to np. informacje o geniuszu koreańskich naukowców, którym udało się wynaleźć urządzenie do produkcji błyskawicznych zupek z makaronem, o nowym hicie północnokoreańskich przebojów "Oddamy życie za twierdzę rewolucji", o kolejnej gospodarskiej wizycie Kim Dzong Ila w fabryce wyrobów plastikowych, o sukcesie koreańskich hodowców drobiu, którzy właśnie zdołali pobić kolejny rekord wydajności. Jednak agencja lubuje się w atakowaniu "zgniłego, amerykańskiego imperialisty", którego zmiecie z powierzchni ziemi "świeży poryw rewolucji". Mimo całej absurdalności depesz dostarczanych przez KCNA, których treść wygląda jakby żywcem wzięta z filmów Barei, pozostaje ona właściwie jedynym źródłem informacji o tym kraju - podkreśla "Dziennik". Jak przyznaje specjalista ds Korei Płn. z Sejong Institute w Seulu, tylko od KCNA dowiedzieć się można, co właściwie robią władze w Phenianie. Przy czytaniu jej depesz niezbędna jest jednak umiejętność oddzielania "ziarna od plew". Tak było np. w przypadku słynnej depeszy z 9 października br, gdzie wśród informacji o kwiatach, jakie boski Kim otrzymał od krewnych męczennika rewolucji, znalazła się informacja o przeprowadzeniu podziemnej próby atomowej.