Pogryziony 50-latek z powodu odniesionych obrażeń nie mógł sam dopłynąć do brzegu, pomogli mu koledzy z grupy. - Pływam w tej okolicy odkąd pamiętam, od 40 lat. Rekiny nie atakują ludzi. To się po prostu nie zdarza. To wyjątek, znalazłem się w złym miejscu i w nieodpowiednim czasie - wspomina zdarzenie Steven Robles. Mężczyznę zabrano do szpitala. Na szczęście okazało się, że rany nie są groźne.