Kilkadziesiąt osób zebrało się na jednym z placów Moskwy, by zapalić świece dla upamiętnienia ofiar, w tym 186 dzieci, które zginęły przed pięcioma laty w Biesłanie w następstwie ataku kaukaskich terrorystów na tamtejszą szkołę. 1 września roku 2004 roku kaukascy terroryści zajęli szkołę podstawową w Biesłanie w Osetii Północnej, biorąc ponad 1,1 tys. zakładników, głównie dzieci, które uczestniczyły w uroczystej inauguracji roku szkolnego. 3 września siły specjalne wzięły budynek szturmem. W rocznicę szturmu przed zrujnowaną szkołą zgromadziło się około tysiąca ludzi - głównie rodziny zabitych i ci, którzy przeżyli. W pięć lat po tragedii mieszkańcy Biesłanu wyrażają żal, że sprawa nie została wyjaśniona, że wciąż niezbadane są okoliczności zajścia, w tym interwencji sił bezpieczeństwa. Uczestnicząca w rocznicowym zgromadzeniu w Moskwie przedstawicielka opozycyjnego Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego (OGF) Lolita Carija powiedziała, że śmierci dzieci w Biesłanie można byłoby uniknąć, gdyby Kremlowi zależało bardziej na uratowaniu zakładników niż zabiciu napastników. AFP zauważa, że w ciągu trzech dni ani premier Władimir Putin, ani prezydent Dmitrij Miedwiediew nie nawiązali do tragicznych wydarzeń w Biesłanie.