Liberalna demokracja kontra nacjonaliści Bloki największych partii uznały te dziewiąte wybory bezpośrednie do PE, jedynego na świecie międzynarodowego parlamentu, za "decydujące dla losu UE". Zdanie to podzielali w walce wyborczej obydwaj czołowi kandydaci chadeków i socjaldemokratów - Niemiec Manfred Weber (CSU) i komisarz unijny z Holandii, socjaldemokrata Frans Timmermans. Obydwaj podkreślali, że chodzi im w tych wyborach o spójność w UE, o obronę "liberalnej" demokracji przeciwko "nieliberalnemu" modelowi, propagowanemu przez nacjonalistów i populistów pokroju węgierskiego premiera Viktora Orbana.Prezydent Francji Emmanuel Macron domaga się "Europy, która chroni" i daleko idących reform w sferze europejskiej polityki społecznej i gospodarczej. Lider włoskich populistów Matteo Salvini chce natomiast radykalnie ograniczyć współpracę w Europie. Podobnie, jak prawicowi populiści w innych, licznych państwach unijnych, Salvini hołduje mottu "mój kraj na pierwszym miejscu!". Jego Liga będzie przypuszczalnie w tych wyborach najsilniejszym ugrupowaniem we Włoszech. Polityczna zapaść w Austrii Ostatni przedwyborczy tydzień przyniósł polityczny dramat w Austrii. Po tym, jak prawicowi populiści z FPOe zostali przyłapani na próbie planowanej wyprzedaży Austrii rosyjskim "inwestorom", rozpadł się narodowo-konserwatywny rząd w Wiedniu. Badacze wątpią, by ten skandal szkodzący populistom w Austrii miał też wpłynąć na wyniki wyborów w innych państwach unijnych. Davide Ferrari z instytutu Votewatch w Brukseli uważa, że efekt afery ograniczy się tylko do Austrii. - Prawicowi wyborcy nie są szczególnie zainteresowani etyką, im chodzi o protest - powiedział DW.Według sondaży przedwyborczych ze wszystkich państw członkowskich Wspólnoty, prawicowi populiści i przeciwnicy UE mogą zdobyć 20 do 23 procent miejsc w Parlamencie Europejskim. Jest to oczywiście bardzo dużo, ocenia ekspert Janis Emmanouilidis z think tanku European Policy Centre (EPC), "ale nie wystarczy do przejęcia władzy". Prawicowym populistom nie uda się też przypuszczalnie utworzyć jednolitej frakcji w nowym parlamencie. W rękach Brytyjczyków Strukturę europarlamentu mogą zmienić akurat deputowani z kraju, który właściwie chciał się już rozstać z UE. Ponieważ brexit spełzł dotąd na niczym, obywatele Wielkiej Brytanii muszą uczestniczyć w wyborach. Z dużym prawdopodobieństwem zwycięsko wyjdzie z nich nowa, eurosceptyczna Partia Brexit, ale dobre wyniki powinni też uzyskać liberałowie i proeuropejczycy.Katastrofalnie natomiast skończą się eurowybory dla rządzących w Londynie konserwatystów. Premier Theresa May poddała się. W piątek (24.05.2019), dzień po wyborach do PE ogłosiła swoją rezygnację ze stanowiska przewodniczącej Partii Konserwatywnej. Przyznała, że przez trzy lata nie zdołała zorganizować wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE. Oficjalne wyniki eurowyborów na Wyspach zostaną jednak podane - podobnie jak z innych państw UE - dopiero dzisiaj wieczorem, po godz. 22. Brytyjscy socjaldemokraci, także uwięzieni w brexitowym bagnie, mimo wszystko wyślą do Strasburga przypuszczalnie blisko 20 eurodeputowanych. Cieszy to europejskich socjaldemokratów, którzy dzięki temu mogą ponieść mniejszą porażkę, niż należałoby się spodziewać.Pozytywny jest dla nich także niespodziewanie dobry wynik w czwartkowych wyborach europejskich w Holandii czołowego kandydata europejskich socjaldemokratów na szefa KE Fransa Timmermansa, nawet jeżeli chodzi tylko o dwa mandaty w PE. Ale trzeba też pamiętać, że być może w październiku laburzyści znowu znikną ze Strasburga - o ile brexit rzeczywiście zostanie sfinalizowany. Wówczas skurczy się także frakcja europejskich socjaldemokratów. Wpływ na politykę w Berlinie Wynik, jaki uzyska w wyborach kandydat europejskiej chadecji na nowego przewodniczącego KE, Niemiec Manfred Weber (CSU), odbije się także na polityce wewnętrznej Berlina. Szefowa Akademii Kształcenia Politycznego w Tutzing w Bawarii Ursula Münch powiedziała DW, że liczy się ze stratami dla CDU/CSU i SPD - czyli trzema partiami, które tworzą obecny rząd Niemiec. Odpowiednio nerwowa jest rządząca koalicja. Ursula Münch jest wręcz zdania, że efektem wyborów europejskich, który należy uwzględniać, jest przedwczesny koniec wielkiej koalicji lub rezygnacja kanclerz Angeli Merkel. W minionych tygodniach w szeregu państw unijnych zmienił się punkt ciężkości kampanii wyborczej. W Niemczech i w Danii kampania skoncentrowała się na walce o ochronę klimatu. W Grecji i we Włoszech głównym tematem była polityka gospodarcza i poczucie ciągłej kurateli UE. Migracja jest tematem priorytetowym właściwie już tylko dla premiera Węgier Orbana, który chce ratować chrześcijańską Europę przed "zalewem muzułmańskich migrantów". Większość wyborców poza Węgrami nie uważa się za zagrożonych islamem. "Cieszyć się demokracją" Ważące się losy, Europa na rozdrożu, ostatnia szansa? Wybory na pewno są ważne, uważa rzecznik Komisji Europejskiej Margaritis Schinas, ale nie można przesadzać. - Już od paru lat jestem zaangażowany w politykę europejską. I nie pamiętam wyborów, w których nie mówiłoby się: Europa znalazła się na rozdrożu. Właściwie zawsze jesteśmy na rozdrożu i to dobrze", stwierdził niedawno w wywiadzie dla "Euronews". "Nie powinniśmy podchodzić do europejskich wyborów w tak dramatyczny sposób. Jest to chwila europejskiej demokracji i powinniśmy też jakoś się z niej cieszyć" - podsumował.W niedzielę wieczorem Bruksela planuje podanie pierwszej projekcji wyników wyborów z rozkładem mandatów w Parlamencie Europejskim. Bernd Riegert