Izba Handlu w Hamburgu domaga się natomiast pokrycia wszystkich strat przez państwo, bez obciążania kosztami ubezpieczycieli. "Politycy zaprosili przywódców G20 do hanzeatyckiego miasta (Hamburga) i to oni odpowiadają za skutki tej decyzji" - powiedział w czwartek prezes hamburskiej Izby Tobias Bergmann. "Kto zaprasza orkiestrę, ten musi za nią zapłacić" - powiedział. Jego zdaniem obiecana suma jest zbyt mała. Jak wyjaśnił, szkody nie ograniczają się do wybitych szyb i zniszczonych wystaw, lecz obejmują także niższe obroty czy wydatki na ochronę sklepów i ich zabezpieczenie. Dotychczas do policji wpłynęło 230 wniosków odszkodowawczych. Firmy ubezpieczeniowe oszacowały wysokość strat objętych ubezpieczeniem na 12 mln euro, jednak jest to tylko niewielka część szkód. Podczas zamieszek w czasie obrad przywódców G20 na początku lipca w Hamburgu skrajnie lewicowi ekstremiści z Niemiec i zagranicy podpalili kilkadziesiąt samochodów i zdemolowali wiele sklepów oraz innych lokali użyteczności publicznej. W nocy z 7 na 8 lipca w jednej z dzielnic Hamburga doszło do walk ulicznych. W starciach z agresywnymi demonstrantami obrażenia odniosło ponad 500 policjantów. W czasie demonstracji zatrzymano 186 osób, w tym 54 cudzoziemców. Areszt prewencyjny zastosowano natomiast wobec 228 osób. Z Berlina Jacek Lepiarz