44-letni dziennikarz Mark Covell wyraził w środę satysfakcję, że po 11 latach, jak podkreślił, "batalii" podpisał porozumienie z MSW Włoch w sprawie zadośćuczynienia za to, co spotkało go podczas najścia policji na szkołę Diaz w Genui, gdzie zatrzymali się antyglobaliści przybyli z wielu krajów w związku ze szczytem "ósemki". W lipcu 2001 roku policjanci w poszukiwaniu anarchistów, sprawców gwałtownych starć na ulicach stolicy Ligurii pobili dziesiątki młodych ludzi, wśród których był brytyjski dziennikarz freelancer. W rezultacie pobicia był on nieprzytomny przez 14 godzin. Doznał perforacji płuca, miał połamane palce i złamanych osiem żeber. Był on jedną z 30 osób, które trafiły wówczas do szpitala. "Włochy zostały zniesławione w oczach całego świata" Dziennikarz podkreślił, że na nagraniach filmowych widać, jak jest "torturowany" przez funkcjonariuszy. Dodał, że nikt jednak nigdy nie ustalił ich tożsamości. Dlatego Brytyjczyk zapowiedział, że będzie dalej próbował szukać sprawców pobicia. 25 policjantów, wśród nich oficerowie wysokiej rangi, otrzymało wyroki więzienia za wydarzenia w szkole Diaz, które zatwierdził w lipcu Sąd Najwyższy. W ogłoszonym we wtorek uzasadnieniu tego wyroku Sąd określił postępowanie policji jako "czysty pokaz siły" i nazwał je "cynicznym i sadystycznym". - Tym samym Włochy zostały zniesławione w oczach całego świata - podkreślono w pisemnym uzasadnieniu.