34 lata temu największe dawki promieniowania otrzymali tzw. likwidatorzy - tysiące strażaków, żołnierzy i robotników, których sowieckie władze wysłały do gaszenia reaktora i likwidowania skutków awarii. Jak mówił Polskiemu Radiu jeden z likwidatorów Mykoła Mykytenko - władze nie informowały o grożącej katastrofie. Pracował jako strażak i przebywał w pobliżu zniszczonego reaktora od 20 maja przez 20 dni. Mykoła Mykytenko wspomina, że po miesiącu od powrotu zmarł kierowca jego wozu strażackiego. Po katastrofie pozostało tysiące kilometrów skażonych obszarów - objęta wysiedleniem tzw. strefa czarnobylska. Od początku kwietnia płoną tam lasy i łąki. Dotychczas spłonęło ponad 11,5 tysiąca hektarów. To około 5 proc. całego obszaru czarnobylskiej strefy objętej ochroną w ramach czarnobylskiego rezerwatu biosfery. W akcji gaśniczej uczestniczy ponad tysiąc strażaków. Ukraińskie władze zapewniają, że pożary nie przyczyniają się do zwiększenia niebezpiecznego promieniowania.