Dziennik przypomniał, że papież chciał przemówić do tłumów zgromadzonych na placu św. Piotra, ale stracił głos wydając z siebie tylko nieartykułowany dźwięk. "Łzy w oczach dziesiątek tysięcy ludzi, ogromna oczyszczająca fala zbiorowego wzruszenia, która objęła również mnie - poganina siedzącego przed telewizorem Pradze - pokazała jak powinien mówić Kościół w cywilizacji opętanej gospodarczym wzrostem" - napisał dziennik. "Ludzie zrozumieli sens tego nieartykułowanego dźwięku, zrozumieli o czym papież mówi. Usłyszeli wreszcie znów głos swego Kościoła. Nie mogli go nie usłyszeć. Papież mówił o starości, której nie możemy uniknąć, o naszej ludzkiej słabości, o potrzebie solidarności ze słabymi, a słabym jest teraz także on: Ojciec święty, człowiek na Stolicy Piotrowej, a św. Piotr - jak wiadomo - był skałą. Ale i skała jest śmiertelna" - napisał komentator "Prava". "Było to piękne i archaiczne. (...) papieża zrozumieliśmy tak samo wszyscy - także my, poganie: 'nie' dla wzrostu, ale 'tak' dla wzrostu solidarności między ludźmi, większego zrozumienia istoty ludzkiej egzystencji, która zaczyna się i kończy, która oznacza, że człowiek jest użyteczny (pracuje i konsumuje) tylko przez część czasu, który mu był dany" - dodał dziennik. "Pravo" przypomniało "największy filozoficzny motyw XX wieku", tzn., że "śmiertelność nie oddziela nas od grupy żywych bytów, ale - wręcz przeciwnie - łączy nas z nimi". Według dziennika, zwolennicy tej teorii potrzebowali bardzo wielu słów, by choć trochę ludziom wyjaśnić jej sens. "Papieżowi wystarczył jeden nieartykułowany dźwięk, abyśmy wszyscy zrozumieli. W czasie tej Wielkanocy zazdrościłem Kościołowi katolickiemu jego głosu" - napisał komentator "Prava". Jan Paweł II - co w nas zostało z tamtych dni