Głównym punktem obchodów było zgromadzenie mieszkańców stolicy na placu Hviezdoslava oraz konferencja zorganizowana na Bratysławskim Zamku, podczas której prezentowano filmy dokumentalne poświęcone wydarzeniom sprzed 25 lat. W Muzeum Zbrodni i Ofiar Komunizmu w dawnym klasztorze sióstr św. Krzyża odsłonięto symboliczny Mur Cichych Bohaterów z nazwiskami słowackich księży potajemnie wyświęconych za władzy komunistycznej. - Bratysława wyprzedziła wydarzenia aksamitnej rewolucji. Ze świecami w dłoniach i modlitwą na ustach kilka tysięcy manifestantów skutecznie oparło się potędze komunistycznej władzy - powiedział przewodniczący UPN Ondrej Krajniak. - Sens tej demonstracji, to, czego najbardziej obawiali się komuniści, polegało na jednoczesnym wystąpieniu opozycyjnych, cywilnych organizacji obywatelskich i wspólnot katolickich. To mogło udać się tylko w Bratysławie, w Pradze wspólnota katolicka nie była wówczas tak silna - mówił organizator tamtej demonstracji, dysydent, współzałożyciel Ruchu Chrześcijańsko-Demokratycznego (KDH) i były premier Słowacji (1991-1992) Jan Czarnogursky. W Wielki Piątek 25 marca 1988 roku przedstawiciele tajnych, prześladowanych wspólnot katolickich zorganizowali w Bratysławie modlitewną manifestację w obronie wolności religijnej i praw obywatelskich. Na plac Hviezdoslava wyszło - według różnych szacunków - od 2 do 8 tysięcy osób trzymających świece. Aby zniechęcić mieszkańców Bratysławy do udziału w demonstracji, komuniści zezwolili transporterom opancerzonym na przejazd ulicami miasta. Policja zawracała na rogatkach autobusy z demonstrantami pod pretekstem braków technicznych. Podczas demonstracji telewizja publiczna wyemitowała ówczesny przebój, film "Angelika", a oficjalne media mówiły o "akcji nielegalnych struktur koordynowanych przez zagraniczne ośrodki dywersyjne". Pokojowa manifestacja, która rozpoczęła się o godzinie 18.30, została brutalnie przerwana po 30 minutach przez mundurowych i tajnych funkcjonariuszy komunistycznych służb bezpieczeństwa. Do rozproszenia tłumu użyto pałek, armatek wodnych, a uciekających szczuto policyjnymi psami. Kilkadziesiąt osób zostało rannych. Aresztowano 130 osób, w tym wszystkich organizatorów, m.in. ówczesnego biskupa Jana Chryzostoma Korca, a także Jana Czarnogurskiego i Frantiszka Mikloszkę. Wydarzenia te przeszły do historii pod nazwą "bratysławskiego Wielkiego Piątku". Była to największa antyrządowa demonstracja od interwencji wojsk Układu Warszawskiego w roku 1968; relacjonowały ją Radio Wolna Europa i Radio Watykańskie. Jedenastu wysokich funkcjonariuszy komunistycznych władz obserwowało rozwój wydarzeń z okien hotelu Carlton na placu Hviezdoslava. Wielu z nich żyje do dziś i nie zostało dotąd ukaranych za brutalne rozpędzenie demonstracji. Karol Miszkolci, który wydał rozkaz interweniowania siłom bezpieczeństwa, a dziś jest szefem stowarzyszenia emerytowanych policjantów w Pezinoku koło Bratysławy, powiedział niedawno dziennikowi "SME", że "dziś demonstrantów również rozpędza się za pomocą armatek wodnych". "Organizatorzy demonstracji zdradzili robotników i korzystają teraz z przywilejów władzy" - dodał. Z kolei ówczesny sekretarz bratysławskiego oddziału Komunistycznej Partii Czechosłowacji (KSCz), 85-letni Gejza Szlapka, w wywiadzie dla "SME" powiedział, że demonstrację "organizowali przeciwnicy ustroju pod dyktando Zachodu". Były wiceburmistrz Bratysławy Pavol Kovacz nazwał tamte wydarzenia "cyrkiem politycznym". Emerytowany szef komunistycznych służb bezpieczeństwa Alojz Lorenc, który pracuje dziś dla słowacko-czeskiego holdingu Penta, odmówił udzielenia wywiadu. Czarnogursky i Mikloszko interweniowali u prezydenta Czechosłowacji Vaclava Havla, by umorzył śledztwo wobec komunistycznych przywódców odpowiedzialnych za stłumienie protestu, wszczęte po 1989 roku. Z Bratysławy Andrzej Niewiadowski