W zeszłym tygodniu niedaleko tego miejsca, w dystrykcie Badaun, dwie dziewczyny zostały porwane, zgwałcone i powieszone na drzewie. Również tym razem policja przystąpiła do działania dopiero pod presją. Zwłoki 22-letniej kobiety odnaleziono już w sobotę. Miała plastikowy sznur zaciśnięty na szyi i ślady poparzeń na twarzy - poinformowała indyjska agencja prasowa IANS. Jednak policja wszczęła śledztwo dopiero po tym, gdy oświadczenie w tej sprawie opublikowała grupa obrońców praw kobiet. Przeprowadzona w poniedziałek sekcja zwłok wykazała, że ofiarę zmuszono przed śmiercią do wypicia kwasu. Coraz więcej mieszkańców stanu Uttar Pradesz zarzuca lokalnemu rządowi odpowiedzialność za szerzące się tam bezprawie. Gdy w stolicy tego stanu, Lucknow (Lakhnau), protestowały setki kobiet, policja użyła wobec nich armatek wodnych i pałek. Telewizja NDTV poinformowała, że była to demonstracja, podczas której domagano się zapewnienia kobietom większej ochrony. Agencja dpa zwraca uwagę, że szef rządu stanowego, podobnie jak i większość tamtejszych policjantów, należy do wyższej kasty. Wiele kobiet, które padają ofiarą gwałtów, pochodzi natomiast z najniższych kast. Problem napaści na kobiety na tle seksualnym w Indiach przykuł międzynarodową uwagę po brutalnym gwałcie zbiorowym w Delhi w grudniu 2012 roku. Sześciu sprawców zaatakowało 23-letnią indyjską studentkę i jej towarzysza, gdy wracali autobusem z kina. Kobieta została wielokrotnie zgwałcona, a następnie dotkliwie pobita i wyrzucona na drogę. Po dwóch tygodniach zmarła w szpitalu w wyniku obrażeń. Po tej napaści wybuchły protesty uliczne. W odpowiedzi rząd Indii wprowadził surowsze kary za napaści seksualne i inne przestępstwa wobec kobiet, np. handel nimi czy atakowanie ich kwasem. Utworzono też sieć specjalnych sądów, które zajmują się wyłącznie sprawami dotyczącymi przemocy seksualnej. Mimo to wiele podobnych spraw wciąż nie jest zgłaszanych policji.