"2015 - sądny rok dla Polski" - taka jest główna teza raportu Boreka Severa, analityka fundacji niemieckich liberałów im. Friedricha Naumanna. Także inni eksperci mówią o sprawdzianie nastrojów politycznych w kraju w nadchodzących miesiącach. "Po latach stabilności Polacy zdecydują, w jakim kierunku ma podążać Polska", ocenia Stephen Bastos z Europejskiej Fundacji w Genshagen. Wybory do Sejmu przesądzą Obserwatorzy z uwagą przyglądają się nastrojom przed tegorocznymi wyborami. W maju 2015 nikt nie liczy się z niespodziankami. Inny obraz rysuje się w odniesieniu do najbliższych wyborów parlamentarnych. Borek Severa z Fundacji im. Friedricha Naumanna wskazuje w najnowszym raporcie na poważne "ryzyko, iż Platformie Obywatelskiej nie wystarczy na jesień głosów, aby utrzymać się przy władzy". Niemiecki analityk uważa, że taki scenariusz może spowodować "wyhamowanie liberalnego i proeuropejskiego kursu".Także Stephen Bastos jest zdania, że "najbliższe wybory zdecydują, czy Polska utrzyma wewnątrzpolityczną stabilność". W jego opinii jednak, PO pozostanie najsilniejszym ugrupowaniem politycznym w Sejmie, a zmianie ulegną jedynie proporcje w podziale władzy. Całkowite "przejęcie steru przez Prawo i Sprawiedliwość jest mało prawdopodobne", twierdzi Bastos. Ukraina - śliski grunt Na stabilność polityczną w Polsce może wpłynąć konflikt na Ukrainie, uważają eksperci. W opinii Bastosa chodzi o dwie kwestie: bezpieczeństwo oraz rolę Polski w kształtowaniu polityki wschodniej UE. Analityk zauważa, że aktualnie najważniejsze rozmowy dotyczące rozwiązań na Ukrainie nie odbywają się już jak przed rokiem między Rosją a Trójkątem Weimarskim (Niemcy, Francja i Polska), lecz w formacie Normandzkim (Niemcy i Francja)."Niektórzy mówią, że jest to tymczasowe rozwiązanie i starają się na to patrzeć pozytywnie. Ja tego punktu widzenia raczej nie podzielam. Na dłuższą metę europejska polityka wschodnia nie jest możliwa bez aktywnego udziału Polski", uważa Bastos. Zdaniem politologa jest ważne, aby Polska, pomimo nieobecności przy rozmowach z Moskwą, "czuła, że są reprezentowane również jej interesy". Grupa Wyszehradzka Borek Severa twierdzi, że konflikt na Ukrainie także podda próbie zdolność grupy wyszehradzkiej do działania. "Niewiele z tej grupy zostało, bo jedynie Polska trzyma się pierwotnego kursu politycznego ws. Ukrainy, podczas gdy Czechy, Węgry i Słowacja zupełnie odeszły od dawnego stanowiska - zarówno, jeżeli chodzi o relacje Ukrainy z Rosji, jak i sankcje Europy wobec Moskwy", mówi Severa. "Jeżeli tak miałoby pozostać, to mogę powiedzieć, że Wyszehrad już umarł".Zdaniem Severy jedynie Polska i kraje bałtyckie realistycznie oceniają sytuację na Wschodzie. Jak pokazują ostatnie miesiące, "przekonanie Europy po 1989 roku, iż na jej wschodniej granicy już nie jest możliwy wojskowy konflikt, okazuje się błędne, jest wręcz iluzoryczne", zauważa Severa. Ukraina czynnikiem ryzyka dla polskiej gospodarki Sytuacja na Ukrainie może mieć także negatywny wpływ na polską gospodarkę. Zachodni eksperci nadal wprawdzie widzą w Polsce prymusa regionu środkowo- i wschodnioeuropejskiego, mają jednak też pewne zastrzeżenia. Wskazują na szybki wzrost deficytu budżetowego oraz na wysoki poziom zubożenia społeczeństwa poza dużymi aglomeracjami miejskimi. "Sieden procent społeczeństwa żyje w skrajnej biedzie (2,1 mln. osób), dalsze pięć jest nią zagrożone. Skutkuje to liczną emigracją za granicę zwłaszcza dobrze wykształconych ludzi. Tylko w 2013 roku opuściło kraj 500 tys. osób", zauważa w raporcie Borek Severa z Fundacji Friedricha Naumanna.Rynki wskazują też na możliwość zmiany rządu. Wprawdzie prognoza 3,3-proc. wzrostu uspokaja, ale reakcje staną się widoczne dopiero po wyborach. Sama perspektywa zmiany rządu nie jest jeszcze powodem do niepokoju, twierdzi Marion Mühlberger z Deutsche Bank Research we Frankfurcie nad Menem. "Przykłady wielu państw pokazują, że rynki reagują nie reagują raczej na wynik wyborów, lecz na program nowego rządu", zauważa.Inaczej ma się sprawa w przypadku dużych globalnych kryzysów, które oddziaływują na rynki finansowe. Dalsze zaostrzenie kryzysu na Ukrainie bądź poważne problemy w Grecji mogą się boleśnie odbić na polskim rynku finansowym. "Polska jest dużym i płynnym rynkiem dla zagranicznych inwestorów kapitałowych. Wielu lokuje tam kapitał w walucie, obligacjach i na giełdzie. Dlatego to, co się dzieje w skali globalnej i w Europie ma oddziaływanie ekonomiczne w tym samym stopniu co wydarzenia wewnątrzpolityczne, np. wybory", wyjaśnia Mühlberger. Globalne wstrząsy polityczne mogłyby spowodować wycofywanie kapitału z polskiego rynku, co miałoby negatywne konsekwencje dla gospodarki Polski.Róża Romaniec, Berlin, Redakcja Polska Deutsche Welle