Zdaniem gazety, wzrostowi jej pozycji sprzyja bez wątpienia fakt odejścia w tym roku z politycznego firmamentu Europy Jacques'a Chiraca i Tony'ego Blaira, a także objęcia przez Niemcy przewodnictwa w Unii Europejskiej i w Grupie Państw G-8. Pani już zdołała ocieplić stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, urastając w oczach Białego Domu do roli najważniejszego, jeśli nie jedynego, reprezentanta interesów europejskich. Nie przez przypadek amerykańska sekretarz Stanu Condoleezza Rice podczas swojej przyszłotygodniowej podróży na Bliski Wschód, zatrzymać się ma po drodze w Berlinie, w celu przekonsultowania z Angelą Merkel wysiłków mające ożywić proces pokojowy w tym regionie. - Unia Europejska jest gotowa na przejęcie odpowiedzialności za proces pokojowy na Bliskim Wschodzie - powiedziała pani kanclerz podczas swej ostatniej wizyty w Waszyngtonie. Ale kwestia Bliskiego Wschodu to tylko jedna z wielu inicjatyw podjętych przez Angelę Merkel. W spektrum jej aktywności znajdują się też tak ważne problemy, jak sprawa bezpieczeństwa energetycznego Europy (z czym wiąże się usztywnienie polityki wobec Rosji), kwestia globalnego ocieplenia oraz przede wszystkim poprawa stosunków na linii Stany Zjednoczone - Unia Europejska. Pani kanclerz chce na tym polu przede wszystkim doprowadzić do ożywienia przepływu inwestycji i handlu między obydwoma partnerami, m.in. poprzez integrację ich rynków finansowych. - Europejczycy wiedzą, że nie zdołają dokonać wielu rzeczy bez wsparcia Ameryki, a z drugiej strony USA muszą zdawać sobie sprawę, że Europa jest im potrzebna w wielu obszarach - uważa Merkel. Amerykanie wydają się doceniać wysiłki Angeli Merkel i respektują jej pozycję w Europie. Chwalą też przyjętą przez nią dosyć ostrą, w porównaniu z jej poprzednikiem na fotelu kanclerskim, linię w stosunkach z Rosją. - Merkel jest obecnie głównym europejskim graczem - twierdzi Kurt Volker, pracownik odpowiedzialny w Departamencie Stanu za sprawy europejskie. Zdaniem "New York Timesa", po poważnym pęknięciu w transatlantyckim sojuszu, do jakiego doszło głównie za sprawą wojny w Iraku, administracja Busha jest szczerze zadowolona z faktu pojawienia się silnego przywódcy europejskiego, z którym może mieć bliskie stosunki. Pesymiści wskazują jednak na ograniczenia, na jakie narażone są nawet najenergiczniejsze próby poprawy transatlantyckich relacji. Po pierwsze, USA nie podzielają w tym samym stopniu co pani kanclerz entuzjazmu dla integracji rynków finansowych Ameryki i Unii Europejskiej. Poza tym, na co wskazuje gazeta, Angeli Merkel niezwykle trudno będzie zmienić stanowisko Francji w kwestii irackiej. Wątpliwe jest także czy zdoła zmienić nastawienie opinii publicznej własnego kraju na temat wojny w Iraku. Jak dotąd pani kanclerz nie zajęła też stanowiska wobec planów administracji Busha wysłania dodatkowych 20 tys. żołnierzy do Iraku.