- W historii Białorusi było nie tak wiele dat, kiedy kraj jednoczył się w granicach zbliżonych do dzisiejszych - mówi analityk Arciom Szrajbman. - Łukaszenka nie może uznać za dzień jedności daty ogłoszenia Białoruskiej Republiki Ludowej w 1918 r. Także rozpad ZSRR to nie jest najlepsza data, biorąc pod uwagę to, że jest on jednak człowiekiem z sowieckim rodowodem - ocenia Szrajbman. "Łukaszenka może pokazać, że nie liczy się z tym, co uważa Polska" - 17 września 1939 r. to akurat z jego punktu widzenia idealny wybór w sensie politycznym, dlatego że pozwala jednocześnie wychwalać sowiecki czyn zbrojny i pokazać, że nie liczy się z tym, co na ten temat uważa Polska - dodaje. - Ponieważ dzisiaj Polska jest przedstawiana jako wróg, a Rosja jest przyjacielem, to nie ma czynników, które by to powstrzymywały. Do 2020 r. prorządowi, prosowieccy komentatorzy chcieli, by tę datę obchodzono na poziomie państwowym. Łukaszenka nie robił tego, być może dlatego, że chciał podtrzymywać jakieś poprawne relacje z Polską, a teraz już nie ma hamulców - konstatuje rozmówca. "Jedności nie zbuduje się na tragedii" Jak zaznacza Arciom Szrajbman, "co do tego, że 17 września rzeczywiście był "dniem zjednoczenia", wśród białoruskich historyków w zasadzie istnieje konsensus - takie były fakty historyczne. Pozostaje cały szereg niuansów - wbrew głoszonym przez sowiecką historiografię wyidealizowanych wersji, w wyniku działań sowieckich ucierpiało wielu Białorusinów, zaś 'zjednoczenie' odbyło się dzięki tajnym protokołom paktu Ribbentrop-Mołotow, które w istocie nie miały nic wspólnego z tworzeniem białoruskiej państwowości". - Stalin nie stawiał sobie za cel zjednoczenia Białorusi, a doprowadzenie do światowej rewolucji komunistycznej (...). Dzisiaj 17 września nie powinno być wykorzystywane przeciwko zachodnim sąsiadom, ale i sami Białorusini powinni rozumieć, że jedności nie zbuduje się na tragedii - mówił w wywiadzie dla Euroradia historyk Ihar Mielnikau. Oficjalne media i prorządowe sieci społecznościowe są dokładnie odwrotnego zdania. Opiewając 17 września jako datę zjednoczenia, nazywają ją także zakończeniem "białopolskiej okupacji". W publikacjach przypominają dyskryminację ludności białoruskiej w czasach II RP i entuzjastyczne powitanie sowieckich wojsk w 1939 r. Przyłączenie terenów dzisiejszej zachodniej Białorusi do II RP na mocy pokoju ryskiego przedstawiane jest jako historyczna niesprawiedliwość, a 17 września 1939 r. - jako "ponowne zjednoczenie ziem Wschodniej i Zachodniej Białorusi". "Polska żyje imperialnymi ambicjami przywrócenia Rzeczypospolitej" "(Przed 1939 r - red). polscy nacjonaliści planowali asymilację Białorusinów w ciągu kilku dziesięcioleci, ale historia chciała inaczej. Wojenna porażka Polski jesienią 1939 r. umożliwiła ZSRR zjednoczenie białoruskim ziem, a Białorusinom pozwoliła uniknąć tragicznego losu podzielonego narodu" - głosi jeden z materiałów w białoruskich mediach. Telewizja ONT w materiale jednego z czołowych dziennikarzy państwowych Ihara Tura idzie jeszcze dalej. Polska, według tego reportażu, zarówno w 1939 r., jak i w 2020 r., żyje "imperialnymi ambicjami przywrócenia Rzeczypospolitej". Autor przeprowadza paralelę pomiędzy II wojną światową, gdy "bardzo często strach w białoruskich wsiach wywoływali Białopolacy" i 2020 r. - gdy "podziemną działalnością wywrotową" miał się jakoby zajmować Związek Polaków na Białorusi. Dwoje jego liderów Andżelika Borys i Andrzej Poczobut przebywa w areszcie z zarzutami "podsycania nienawiści na tle narodowościowym". Tur, powołując się na białoruski Komitet Śledczy, przekonuje, że ZPB uczestniczył w "podsycaniu nastrojów protestu, zwłaszcza w zachodnich obwodach Białorusi". Żołnierzy AK, którzy walczyli (zarówno z Niemcami, jak i z Sowietami) na terenach dzisiejszej Białorusi przedstawia jako zbrodniarzy i oburza się, że na terytorium Białorusi znajdują się ich "zadbane i odnowione za pieniądze polskiego rządu groby". Karta Polaka "narzędziem wojny hybrydowej" Według propagandowej wersji podczas białoruskich protestów (przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich) przedstawiciele ZPB mieli "wzywać do buntu, by podważyć autorytet władz w Mińsku i zwiększyć nastroje separatystyczne i - w efekcie - umożliwić przejście tych terenów pod wpływy polskie i, następnie, włączenie w skład Polski". Materiał wpisuje się w oficjalną narrację na Białorusi, gdzie protesty 2020 r. są porównywane do działań "nazistów i ich popleczników". Karta Polaka wydawana osobom polskiej narodowości w materiale jest nazywana "elementem działalności wywrotowej" i "narzędziem wojny hybrydowej". Telewizja zapowiada również, że wkrótce wobec jej posiadaczy wyciągnięte zostaną konsekwencje. 17 września według Białorusi Dekret o wprowadzeniu nowego święta państwowego Łukaszenka podpisał w czerwcu. "Dzień ten (17 września 1939 r.) stał się aktem historycznej sprawiedliwości dla narodu białoruskiego - rozdzielonego wbrew jego woli w 1921 r. na mocy pokoju ryskiego - i na zawsze utrwalił się w narodowej tradycji historycznej" - podano wówczas w komunikacie, cytowanym przez agencję BiełTA. Związek Radziecki zaatakował wschodnie tereny Polski 17 września 1939 r. na mocy ustaleń paktu Ribbentrop-Mołotow z Niemcami, które uderzyły w Polskę od zachodu 17 dni wcześniej. Tereny na wschód od Bugu zostały następnie włączone do Białoruskiej i Ukraińskiej Socjalistycznych Republik Radzieckich (BSRR i USRR). Na Białorusi do dzisiaj oficjalna historiografia określa te wydarzenia jako przyłączenie ziem zachodniej Białorusi do BSRR. Historiografia radziecka przekonywała, że 17 września 1939 r. Armia Czerwona rozpoczęła "wyzwalanie terenów wschodniej Białorusi i Ukrainy". W czerwcu 1941 r. Niemcy zaatakowały Związek Radziecki. Ta część II wojny światowej (1941-1945), w której walczyły ze sobą te dwa kraje, jest nazywana w Rosji, na Białorusi i większości krajów byłego ZSRR Wielką Wojną Ojczyźnianą.