Matka zakatowanego chłopca już w dzieciństwie miała styczność z pracownikami socjalnymi. Kobieta była wychowywana przez matkę alkoholiczkę i narkomankę. Gdy miała 16 lat zamieszkała ze swoim późniejszym mężem, ojcem chłopca. Kiedy na świat przyszło dziecko, relacje między małżonkami popsuły się. Gdy mały Peter miał trzy miesiące, matka znalazła sobie kochanka, który wprowadził się do niej, choć wielokrotnie powtarzała pracownikom socjalnym, że w domu nie ma żadnych mężczyzn. Depresja poporodowa, czyli czat, seks i poker Kobieta nie zajmowała się w ogóle dzieckiem. Całymi dniami siedziała na czacie, grała w pokera lub spała. Jej dom został opisany w prasie jako "odrażające miejsce" z ludzkimi odchodami na podłodze i podziurawionymi przez szczury ścianami. Po domu walały się szczątki kur, myszy. Kobieta cierpiała na depresję poporodową. Nie potrafiła poradzić sobie z dzieckiem, a na pierwszym miejscu w swoim życiu postawiła kochanka, dla którego poświęciła życia własnego syna. Współlokator z 15-letnią kochanką Współlokator, 36-letni Jason Owen, wprowadził się do domu razem ze swoją 15-letnią "dziewczyną" na 6 tygodni przed śmiercią dziecka. Mężczyzna wykopał w ogrodzie dziurę, w której chciał ukryć swoją kochankę, gdyby w domu zjawiła się policja. Mężczyzna nie tylko nie uchronił dziecka od śmierci, ale pomagał matce i jej kochankowi katować chłopca. Zaraz po śmierci dziecka Owen oraz kochanek matki chłopca udali się na pobliski cmentarz z plastikową, czarną torbą. W środku prawdopodobnie znajdowały się zaplamione krwią ubranka niemowlaka oraz pościel z jego łóżeczka. Wszystko zostało zarejestrowane na kamerach. Teren został później przeszukany, ale nie udało się odnaleźć czarnej torby. Sadysta zafascynowany bólem 32-letni kochanek był bezrobotną złotą rączką. Nie potrafił czytać ani pisać. Potajemnie wprowadził się do domu matki Baby P wraz ze swoją kolekcją nazistowskich pamiątek. Policja przeszukująca dom znalazła noże pokryte swastykami. Krewni mężczyzny zeznali, że jako nastolatek torturował świnki morskie, jedną obdarł ze skóry, gdy jeszcze żyła. Mężczyzna ćwiczył swojego psa na dziecku, o czym świadczyły liczne rany na ciele chłopca. Często brał Petera za nogi i kręcił nim jak lassem; czasem kładł na krzesło i kręcił, dopóki dziecko nie spadło. Jeśli ktokolwiek zwracał mu uwagę, twierdził, że chce go "uodpornić" na ból. Próbował również wytresować go tak, jak swojego psa - gdy strzelił palcami, chłopiec miał pokazać, że się boi i dotknąć głową podłogi. Za późno W dniu, kiedy dziecko zmarło, sanitariusz zobaczył chłopca stojącego obojętnie w holu. - Wyglądało to tak, jakby maluch czekał na autobus - zeznał Kevin Mansfield z London Ambulance Service. Wielka Brytania jest wstrząśnięta tą sprawą, organizowane są marsze, w internecie powstają fora dyskusyjne. Codziennie w brytyjskich mediach pojawia się kolejny odcinek horroru, jaki przeżyło Baby P. Nikt nie zwrócił uwagi na siniaki na ciele dziecka. Milczeli sąsiedzi, pracownicy socjalni, lekarze... EKM