Metropolita stolicy Sycylii nie zgodził się na to, aby do bierzmowania w katedrze przystąpił syn bossa potężnego mafijnego gangu z dzielnicy Brancaccio, Giuseppe Graviano. On i jego brat Filippo zostali skazani za wydanie nakazu zamordowania w 1993 roku kapłana, walczącego otwarcie z cosa nostra i głoszącego idee praworządności. Został on zastrzelony przez płatnych zabójców mafii przed swym domem. Ksiądz został beatyfikowany jako męczennik w zeszłym roku. Ceremonia w katedrze - miejscu pochówku księdza Puglisi, do której nie został dopuszczony syn Giuseppe Graviano, odbyła się w sobotę. W jej trakcie bierzmowano 49 uczniów prestiżowej szkoły jezuickiej Ignaziano. Syn skazanego mafiosa przeszedł wraz ze swymi kolegami cały proces przygotowań do tego sakramentu. Zdecydowano, że zostanie on bierzmowany podczas prywatnej ceremonii w jednej z parafii w Palermo. Kardynał Romeo, cytowany przez agencję Ansa, oświadczył, że jego decyzja nie oznacza, iż "winy ojca powinny spadać na dzieci". Wyjaśnił jednak, że zleceniodawcy zbrodni nie wyrazili nigdy żadnej skruchy. Decyzja hierarchy wywołała falę dyskusji. Jej krytycy powiedzieli w mediach, że taka postawa jest sprzeczna z ideą otwartego Kościoła, głoszoną przez papieża Franciszka. "Ten chłopiec jest dyskryminowany" - oświadczył prezes katolickiego stowarzyszenia , założonego w dzielnicy Brancaccio przez księdza Puglisi, Maurizio Artale. Przypomniał, że kapłan ten nie odmawiał nigdy młodzieży komunii. Zauważa się, że wpływ na decyzję arcybiskupa Palermo miała zapewne polemika, do jakiej doszło we wrześniu, gdy okazało się, że w kaplicy administrowanej przez tamtejszą kurię odbył się ślub bliskiej krewnej poszukiwanego od lat bossa bossów cosa nostra, Matteo Messiny Denaro. Z Rzymu Sylwia Wysocka