Przyczyna wybuchu zamieszek nie jest znana. Około 100 młodych ludzi, zebranych w jednej z północnych dzielnic miasta w poniedziałek wieczorem, "zaczęło prowokować siły bezpieczeństwa, które przybyły na miejsce, by zabezpieczyć teren po niedzielnych zamieszkach" - poinformowała miejscowa prefektura. Według niej w dzielnicy Amiens-Nord często dochodzi do incydentów, "ale nigdy dotąd na taką skalę". Policja oświadczyła, że starcia wybuchły ok. godz. 21, a zakończyły się ok. godz. 4. Ich uczestnicy z koszy na śmieci tworzyli barykady, strzelali śrutem do specjalnych oddziałów policji i obrzucali je m.in. petardami - wyjaśniła mieszkanka Amiens radiu Europe 1. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym i kulami gumowymi. Przedstawiciel prefektury Thomas Lavielle powiedział, że w najbliższych godzinach do miasta wysłane zostaną posiłki. "Wszędzie są spalone kosze na śmieci i samochody" - opisywał mer Amiens, Gilles Demailly. Dodał, że po raz pierwszy zaatakowane zostały budynki publiczne. Częściowo spalono i splądrowano przedszkole oraz całkowicie zniszczono centrum sportowe. Podpalone zostało też centrum rekreacyjne oraz ok. 20 samochodów. Chuligani wyciągali kierowców z samochodów i kradli pojazdy. "Od miesiąca prosiłem o wsparcie, ponieważ napięcie w dzielnicy rosło" - powiedział mer. W niedzielę w dzielnicy Amiens-Nord wybuchły zamieszki, których powodem według lokalnych mediów były kontrole drogowe mieszkańców przeprowadzane przez policję. Dzielnica ta jest jedną z 15 "priorytetowych stref bezpieczeństwa" wybranych przez ministra spraw wewnętrznych Francji Manuela Vallsa dla podjęcia konkretnych działań w walce z przestępczością.