Decyzja sędzi jest następstwem wydanego w sierpniu jednomyślnego werdyktu ławników, którzy uznali, że 16-latek - który w momencie zdarzenia miał 15 lat - zaatakował mężczyznę bez zamiaru spowodowania jego śmierci. Jednocześnie odrzucili linię obrony, że chłopiec działał w samoobronie, obawiając się agresji ze strony grupy Polaków. Ze względu na to, że sprawca jest nieletni, jego tożsamość będzie nadal chroniona. Pytany przez polskie media o ocenę wyroku i możliwość ewentualnej apelacji, brat zmarłego Radek J. powiedział, że rodzina "jeszcze się nie zastanawiała" nad takim ruchem. "Na spokojnie musimy to przemyśleć. (...) Maksymalny wyrok (w takiej sprawie) to sześć lat dla dorosłego, tak że... nie wiem" - mówił. Do zdarzenia doszło 27 sierpnia ubiegłego roku późnym wieczorem na placu handlowym The Stow w miejscowości Harlow w hrabstwie Essex. Tuż przed północą wywiązała się sprzeczka między trzema Polakami, którzy jedli pizzę i pili alkohol, a grupą zakapturzonych nastolatków. Według ustaleń policji w trakcie kłótni 40-letni Polak został silnie uderzony w tył głowy przez jednego z napastników. Dwa dni później zmarł w szpitalu w wyniku odniesionych obrażeń. Występująca z ramienia prokuratury Rosina Cottage tłumaczyła, że o ile sprawca nie chciał doprowadzić do śmierci Polaka, to musiał mieć świadomość możliwości wyrządzenia poważnego uszczerbku na zdrowiu. Wskazała również na poprzednie wyroki nastolatka, który był skazywany za zakłócenie porządku publicznego i posiadanie broni (kastetu) w miejscu publicznym, a w dniu ataku na Polaka przebywał na warunkowym zwolnieniu z aresztu za udział w bijatyce. Cottage podkreśliła również, że śmierć Polaka miała znaczny wpływ na członków jego najbliższej rodziny - matkę i brata - którzy nie mogą poradzić sobie z jego śmiercią i zmagają się ze znacznymi obciążeniami psychologicznymi. Jak zaznaczono, oboje otrzymują wsparcie ze strony polskiej ambasady w Londynie. Z kolei obrońca 16-latka, Patrick Upward, argumentował w mowie końcowej, że zgodnie z raportem biegłej psycholog chłopiec okazał "żal" i "zdumienie", że był w stanie doprowadzić do śmierci Polaka, a także "pokazał, że jest zdolny do refleksji". Obrońca podkreślił, że 16-latek miał pełne kłopotów dzieciństwo, a obecnie zmaga się z trudną sytuacją rodzinną, bo jego ojciec przechodzi terapię nowotworową i znajduje się w szpitalu w śpiączce. Jednocześnie zwrócił się do sądu o karę ograniczenia, a nie pozbawienia wolności. Sędzia Patricia Lynch w uzasadnieniu wyroku wyraziła jednak przekonanie, że nawet biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności łagodzące, takie jak wiek sprawcy i trudna sytuacja rodzinna, "tylko wyrok bezwzględnego pozbawienia wolności jest adekwatny". "Człowiek stracił życie; to przekracza ten próg" - tłumaczyła. Jak dodała, zmarły był "spokojnym i przyzwoitym" człowiekiem. "To była tragiczna śmierć, a jego rodzina znacząco ucierpiała w wyniku twoich działań. (...) Jakikolwiek wyrok nie zadośćuczyni za cierpienia, przez które musieli przejść" - podkreśliła. Podczas ogłaszania wyroku członkowie rodziny 16-latka, w tym jego matka, zaczęli płakać i wykrzykiwać wyrazy wsparcia dla skazanego. Nadzorujący sprawę prokurator Paul Scothern tłumaczył w rozmowie z PAP, że przegląd zgromadzonych dowodów potwierdził, iż "nastolatek nie miał intencji zabicia J. ani nie miał świadomości, że jego działania mogą doprowadzić do śmierci", co zdecydowało o zaklasyfikowaniu sprawy jako nieumyślne zabójstwo. Jak jednak dodał, 16-latek "użył przy uderzeniu całego ciężaru ciała i musiał być świadom tego, że kiedy uderzy J. w ten sposób, wyrządzi mu krzywdę". "To był bezsensowny atak i po tym jednym ciosie, w ciągu kilku sekund, chłopiec był odpowiedzialny za utratę życia mężczyzny i spowodowanie niewyobrażalnego bólu jego rodzinie" - podkreślił. Dramat z Harlow był interpretowany jako wyraz szerszego problemu wzrostu przestępczości na tle nienawiści rasowej i narodowościowej, który zaobserwowano w pierwszych miesiącach po ubiegłorocznym referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Policja wielokrotnie powtarzała, że był to tylko jeden z wielu wątków śledztwa, który nie został potwierdzony w toku postępowania - ale pozostanie zarejestrowany jako akt nienawiści na tle narodowościowym w policyjnych statystykach, które wymagają mniejszego poziomu przedstawionych dowodów niż w sądzie. W toku śledztwa ponad 30 funkcjonariuszy policji przejrzało ponad 100 godzin nagrań z kamer monitoringu miejskiego w Harlow, a także przesłuchało ponad 150 osób i rozmawiało z ponad 300 osobami mieszającymi w okolicy zdarzenia. Szef policji w Harlow Matt Cornish ocenił w rozmowie z PAP, że było to "ogromne śledztwo". Dodał, że po śmierci Polaka przygotowano nowe programy raportowania przestępstw na tle nienawiści, szkoląc ponad 220 osób, które mogą przyjmować zgłoszenia w imieniu służb mundurowych. Przedstawiciele polskiej społeczności dołączyli także do niezależnego komitetu doradczego działającego przy policji. W ubiegłym roku na miejscu zdarzenia hołd zmarłemu oddali m.in. ambasador RP w Londynie Arkady Rzegocki i ówczesny brytyjski wiceminister edukacji Robert Halfon, który jest posłem z Harlow, a do Londynu przylecieli polscy ministrowie spraw wewnętrznych i zagranicznych - Mariusz Błaszczak i Witold Waszczykowski. Wkrótce później na ulicach miasteczka pojawili się na kilka dni dwaj polscy policjanci, którzy nawiązali współpracę z policją hrabstwa Essex, a polska prokuratura była w regularnym kontakcie ze swoimi brytyjskimi odpowiednikami. Scothern podkreślił w rozmowie z PAP, że bliska współpraca "pozwoliła na rozwiązanie nieporozumień, które mogły powstać w Polsce ze względu na doniesienia medialne (...) i prokuratorzy mogli nam zaufać i wyjaśnić prasie, że to nie było motywowane rasowo, zrozumieć tło całego zdarzenia, a także zarzuty, jakie postawiliśmy". Główny inspektor policji hrabstwa Essex Martin Pasmore dodał z kolei, że "chociaż polscy policjanci nie mogli brać udział w śledztwie, (...) byli bardzo pomocni w dotarciu do członków polskiej społeczności, rozmowach z nimi i uzyskaniu ich zaufania". Pochodzący z Tomaszowa Mazowieckiego 40-letni Polak został pochowany na cmentarzu w Harlow. Z Londynu Jakub Krupa