W związku z tym rzecznik resortu Aleksander Chećko zaapelował o przekazywanie informacji o poszukiwanych do polskich placówek w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie osoby szukające swoich bliskich - którzy mogli znajdować się w rejonie kataklizmu - proszeni są o przekazywanie danych o poszukiwaniach Konsulatowi Generalnemu RP w Chicago pod numerami: 001-312-337-2321, 001-312-337-8166 wew.202 (w godzinach urzędowania konsulatu), lub 001-312-343-8104, 001-312-337-8166 wew. 211 (po godzinach urzędowania). Polskie placówki dyplomatyczne objęły poszukiwaniami i pomocą 37 Polaków, z czego bezpośredniej pomocy udzieliły 12 z nich - siedmiu przewieziono do Waszyngtonu, a piątkę na Florydę. Mają oni odlecieć stamtąd do Polski. Z kolejnymi 11 osobami udało się MSZ nawiązać kontakt - są bezpieczni i nie wymagają dalszej pomocy polskich konsulatów. MSZ zwróciło się do Polaków przebywających obecnie w USA, aby wstrzymali się z wyjazdami w rejony dotknięte katastrofą w stanie Luizjana. Chećko zaapelował również do wszystkich tych, którzy wcześniej zgłosili zaginięcie swoich krewnych, a później udało im się nawiązać z nimi kontakt, by poinformowali o tym Konsulat Generalny RP w Chicago. Polacy, którzy przeżyli huragan w Nowym Orleanie mówią: "To był jeden wielki chaos". Kilka dni czekali na pomoc na stadionie Superdome. - To było piekło. Jakiś mężczyzna zgwałcił 12-letnią dziewczynkę i udusił. Później wojsko zastrzeliło go na tarasie - wspominają ci, którzy przeżyli ten koszmar. Wysłannik RMF Jan Mikruta rozmawiał z rodziną państwa Sulżyckich, którzy na pomoc czekali 6 dni, w tym trzy na stadionie. Posłuchaj: Tysiące mieszkańców Nowego Orleanu usiłowało dziś powrócić do miasta. Spowodowało to powstanie monstrualnego korka długości 40 km na jedynej drodze, którą można dojechać do miasta. Do masowych powrotów doszło, gdy przedstawiciel lokalnych władz Aaron Broussard powiedział, że ludzie mogą chwilowo wrócić do Nowego Orleanu w godzinach między 6.00 a 18.00, by skontrolować swe domy i ewentualnie zabrać z nich przedmioty osobiste. Amerykański prezydent George W. Bush ogłosił wczoraj dwa dni żałoby narodowej w związku z tragedią ofiar huraganu Katrina. Do zachodu słońca we wtorek mają być na znak żałoby opuszczone flagi na Białym Domu, budynkach użyteczności publicznej, obiektach wojskowych oraz amerykańskich placówkach dyplomatycznych za granicą - poinformował w niedzielnym komunikacie Biały Dom. Kilka godzin wcześniej amerykański minister zdrowia i świadczeń społecznych Michael Leavitt powiedział, że liczba ofiar śmiertelnych huraganu Katrina "idzie w tysiące". W Nowym Orleanie policja zastrzeliła w niedzielę co najmniej pięciu uzbrojonych mężczyzn, którzy otworzyli ogień w kierunku grupy robotników usuwających szkody w zdewastowanym przez huragan Katrina mieście - podały tamtejsze władze. Jak poinformował szef policji w Nowym Orleanie, grupa napastników liczyła ośmiu uzbrojonych mężczyzn. Zaatakowali oni 14 robotników, którzy przechodzili pod eskortą policji na odcinku pomiędzy jeziorem Pontchartrain a rzeką Missisipi. Wskutek odpowiedzi policji zginęło pięciu albo sześciu napastników. Żadnemu z eskortowanych nic się nie stało. Do incydentu doszło mimo zapewnień władz o stopniowym przywracaniu porządku w mieście, które przed katastrofą liczyło ponad pół miliona mieszkańców. Nowy Orlean był w ostatnich dniach plądrowany przez szabrowników, a jego ulice były widownią rabunków, rozbojów i gwałtów. Tymczasem spośród prawie 1,5 tys. zwierząt z ogrodu zoologicznego w Nowym Orleanie przejścia huraganu Katrina nie przeżyły tylko trzy - dwie wydry i szop - poinformował w niedzielę dyrektor miejskiego zoo Dan Maloney. Niejasny jest jeszcze los aligatora, który uciekł z ogrodu; kilkanaście zwierząt jest w stanie szoku wywołanym głównie przez silniki śmigłowców latających nisko nad miastem. Słynny ogród Audubon ma szczęście znajdować się w jednym z najwyżej położonych punktów Nowego Orleanu, dzięki czemu został oszczędzony przez powódź, która dotknęła 80 proc. miasta. Agencja Reutera zwraca też uwagę na okrutny paradoks: plany na wypadek sytuacji awaryjnych w zoo okazały się bardziej skuteczne niż strategia miasta w odniesieniu do ludzi. Gdy wielu ludzi-ofiar huraganu nie ma jedzenia i wody, władze zoo zadbały o zapasy wystarczające do wykarmienia zwierząt przez kilka dni - pisze Reuter. Dyrektor ogrodu powiedział, że zoo od lat przygotowywało się na ewentualność takiego kataklizmu, zapowiadanego od dawna dla Nowego Orleanu, którego znaczna część znajduje się poniżej poziomu morza. Dan Maloney wspomina, że podczas powodzi personel schronił się w jednym pomieszczeniu z wężami. Jak powiedział, pracownicy zdecydowali się zostać na czas potopu ze zwierzętami, ponieważ te nie potrafią same uciec. - Nasza arka była prawie gotowa, próbowaliśmy nauczyć zwierzaki wchodzić do niej parami, ale nie udało nam się - dodał. Administracja Busha, która, jak pisze Reuter, była krytyczna wobec ONZ, zaakceptowała ofertę pomocy w likwidacji skutków huraganu Katrina. Do Waszyngtonu udała się grupa pracowników ONZ, by ustalić, jak wesprzeć działania Amerykanów. ONZ oświadczyła w niedzielę, że jej personel ulokuje się w Centrum Operacyjnym (USAID Hurricane Operations Center), gdzie będzie koordynowana pomoc międzynarodowa. Rzeczniczka ONZ Marie Okabe podała, że ONZ-owskie agencje będą mogły dostarczyć pojemniki na wodę, tabletki do oczyszczania wody, wysokokaloryczne suchary, generatory prądu, namioty, a także specjalistów. Nowy Orlean pozostanie "miastem duchów" jeszcze przez co najmniej 9 miesięcy - pisze "The Independent". Według brytyjskiego dziennika, tak długo miasto pozostanie niezamieszkane, a wielu z jego dotychczasowych mieszkańców wróci tu najwcześniej za dwa lata. Dziennik prorokuje również, że nadciąga osobisty huragan dla George'a W. Busha. Kiedy wraz z wodą na ulicach Nowego Orleanu opadną emocje, prezydent będzie musiał stawić czoła pytaniom o to, jak mogło dojść do tego, że miasto okazało się tak bezbronne wobec żywiołu.