Liczba osób na czarnej unijnej liście wrosła do 72. Unia zaostrzyła sankcje, ale jest to decyzja jedynie symboliczna. Po pierwsze dlatego, że Wspólnota ponownie wzięła na celownik prorosyjskich separatystów kontrolowanych przez Moskwę i wciąż nie chce karać czołowych polityków z Kremla. Unia nie wychodzi poza sankcje dyplomatyczne i nie decyduje się na gospodarcze sankcje wobec Rosji. Dzieje się tak, mimo że kontrolowani przez Moskwę separatyści nie wypełnili warunków postawionego przez Unię ultimatum i wciąż destabilizują sytuację na Ukrainie. We Wspólnocie jest grupa krajów, która domaga się bardziej zdecydowanych działań - Polska, Szwecja, Wielka Brytania i państwa bałtyckie. Większość jednak zgadza się ze stanowiskiem Francji i Niemiec, które uważają, że należy dać szansę dyplomacji, nie chcą zaostrzać tonu wobec Rosji i sięgać po sankcje gospodarcze. Trzystopniowy plan ich wprowadzenia jest już gotowy. Oszacowane zostały też skutki ich wprowadzenia dla Unii. Dokument przygotowany przez europejskich ekspertów przewiduje nałożenie sankcji od najlżejszych, czyli zakazu handlu produktami luksusowymi, do najdotkliwszych w sektorze energetycznym i bankowym.