Niedzielna manifestacja przeciwko amnestii dla liderów ruchu separatystycznego w Katalonii. Protest oficjalnie zorganizowała organizacja Denaes - "Obrona narodu hiszpańskiego". W rzeczywistości była to jednak inicjatywa Santiago Abascala - lidera ultraprawicowego ugrupowania VOX, który wystąpił przed zgromadzonym tłumem. Na początku października podobne wydarzenie miało miejsce w Barcelonie. Według policji na ulice wyszło wtedy 50 tysięcy osób, organizatorzy twierdzili, że uczestników było 300 tysięcy. W niedzielnej manifestacji wzięło udział około 100 tysięcy osób. 100-tysięczny marsz w Madrycie. Uczestnicy nie chcą amnestii dla katalońskich przywódców Marsz został zorganizowany jako wyraz sprzeciwu wobec trwających obecnie negocjacji między urzędującym premierem Pedro Sánchezem a katalońskimi partiami regionalnymi, wspierającymi niepodległość: Junts i ERC. Od powodzenia rozmów zależy przyszłość rządów w Hiszpanii. W wypadku porozumienia, Sánchez zapewni sobie kolejną kadencję, jeśli strony się nie dogadają - odbędą się kolejne wybory. Warunkiem stawianym przez partię katalońskie jest amnestia dla separatystów skazanych za swoją działalność polityczną. Czas na powołanie nowego rządu mija 27 listopada. Protestujący: Sánchez zdrajca! Puigdemont do więzienia! Zarówno dla polityków, jak i zwykłych obywateli uczestniczących w demonstracji, separatyści to zdrajcy narodu, a ich lider Carles Puigdemont jest wrogiem numer jeden. Negocjacje na temat amnestii uznają za cyniczną grę Pedro Sáncheza, który jest w stanie zaprzedać jedność Hiszpanii, by utrzymać się u władzy. Zdanie protestujących odzwierciedlają hasła umieszczone przez nich na transparentach i wykrzykiwane w trakcie manifestacji. Dominowały wśród nich dwa slogany: "Puigdemont do więzienia!" i "Sánchez zdrajca!". Protestującym wtórował lider Vox Santiago Abascal, który w trakcie swojego wystąpienia określił Pedro Sancheza jako "największe zagrożenie dla narodu i wolności w całym okresie demokracji". Impas polityczny w Hiszpanii Amnestia stała się głównym tematem politycznym w Hiszpanii, ponieważ wybory parlamentarne z 21 lipca nie wyłoniły jednoznacznego zwycięzcy. Żaden z dwóch głównych bloków nie zdobył większości mandatów. Najwyższy wynik uzyskali Ludowcy i to ich lider - Alberto Núñez Feijóo - został wyznaczony przez króla Filipa VI do stworzenia rządu. Parlament odrzucił jednak jego kandydaturę a król przekazał zadanie utworzenia rządu Pedro Sánchezowi. Urzędujący premier, by zapewnić sobie kolejną kadencję potrzebuje wsparcia baskijskich i katalońskich partii nacjonalistycznych. Baskowie i katalońska lewica niepodległościowa (ERC) udzielili Sánchezowi poparcia już we wcześniejszych latach. Do przekonania zostało jednak Junts, które stawia jasne warunki: deputowani zagłosują za kandydaturą premiera, jeśli obieca on amnestię dla dla wszystkich sądzonych w związku z dążeniem do niepodległości. W tej grupie jest lider partii - Carles Puigdemont - który od 2017 roku przebywa za granicą, gdzie uciekł przed hiszpańskim wymiarem sprawiedliwości. Jeśli negocjacje zakończą się sukcesem, polityk będzie mógł wrócić do kraju. Źródło: El País *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!