Ostatni bilans ofiar podały wieczorem źródła koalicyjne. Wcześniej irackie Ministerwstwo Zdrowia mówiło o 85 zabitych. Celem zamachów były posterunki i punkty rekrutacji irackich policjantów. "Postanowiliśmy ukarać tych agentów i szpiegów, tak zwaną iracką armię i ich amerykańskich braci" - poinformowała bojówka Al.- Zarkawiego na swojej stronie internetowej. "Wasi bracia w Dżamiat al-Tawhid i Dżihad przeprowadzili zakrojone na dużą skalę uderzenie w kilku regionach kraju, łącznie z atakami na agentów policyjnych i szpiegów oraz na armię iracką wraz z jej amerykańskimi braćmi Wasi bracia w brygadzie męczenników przeprowadzili też kilkanaście błogosławionych operacji, w tym pięć w Mosulu przeciwko pięciu komisariatom policji, dwie w Bakubie i kolejną w Ramadi" - napisano w oświadczeniu. Jeszcze zanim oświadczenie się ukazało, premier Iraku Ijad Alawi oskarżył grupę Zarkawiego o dokonanie zamachów w Mosulu. Alawi twierdził jednak, że ataki, do których doszło dziś w różnych miastach irackich, prawdopodobnie nie były skoordynowane, a odpowiedzialność za akty przemocy w Bakubie i Ramadi prawdopodobnie ponoszą byli działacze partii Baas, lojalni wobec Saddama Husajna. W Bakubie grupa Zarkawiego rozpowszechniła komunikat, wzywający mieszkańców, żeby zastosowali się do poleceń ruchu oporu i nie opuszczali swych domów, kiedy się ich o to prosi. Komunikat zapowiada również kolejne ataki na wojska koalicji: W nadchodzących dniach zostaną przeprowadzone ataki na siły okupacyjne i współpracujących z nimi. Wszelki opór wobec tych poleceń narazi opierających się na śmierć i zniszczenie ich domów. Za kilka dni - ostatniego dnia czerwca - władza w Iraku przekazana będzie tymczasowemu irackiemu rządowi, terroryści próbują za wszelką cenę storpedować ten proces. Zobacz także: IRAK - raport specjalny