W przeciwieństwie do USA, gdzie rodziny ofiar nazistowskich deportacji domagają się od francuskich kolei aż 5 mld dolarów odszkodowania - to skromne żądanie. Mimo tego i tak zostało odrzucone przez sąd pierwszej instancji. Argumentacja adwokatów francuskich kolei publicznych w czasie procesu przed sądem pierwszej instancji można nazwać co najmniej kontrowersyjną i cyniczną: - Sędziowie potraktowali naszą skargę, jak zwykłą reklamację usługową. Adwokaci kolei zapewnili, że moi rodzice nie musieli korzystać z usług tego przedsiębiorstwa, a jeżeli już skorzystali, to mieli 30 lat na złożenie reklamacji. Nie mogli oczywiście złożyć żadnej reklamacji, bo zginęli w obozie zagłady, a więc zdaniem sędziów sprawa uległa przedawnieniu - powiedział radiu RMF Francuz pochodzenia austriackiego Kurt Schechter, przewodniczący Stowarzyszenia Ethic. Zapowiada on, że jeżeli sąd apelacyjny również odrzuci jego skargę, sprawa trafi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.