Tymczasem stoczniowcy zebrali sie dzisiaj rano na kolejnym wiecu. Nie zgodzili się na propozycję zatrudnienia 700 osób w jednej ze spółek wchodzących w skład holdingu. Wątpliwości prokuratury budzą niektóre umowy kupna-sprzedaży i pożyczki udzielane przez stocznię. Jeżeli podejrzenia prokuratury potwierdzą się, byłym członkom zarządu stoczni może grozić nawet do 10 lat więzienia. Stocznia Szczecińska w październiku ubiegłego roku utraciła płynność finansową i w marcu wstrzymała produkcję. 6-tysięczną załogę rozesłano na przymusowe urlopy. W kwietniu były wiece i pikiety na terenie zakładu. W maju stoczniowcy nie wytrzymali i zaczęli wychodzić na ulice Szczecina. Wtedy do akcji wkroczył rząd, który obiecał że pomoże stoczniowcom. Na początku pojawił się pomysł renacjonalizacji stoczni. Jego gorącym orędownikiem był minister gospodarki Jacek Piechota. Obiecywał, że stocznia ruszy w czerwcu. Okazało się jednak, że banki nie chcą umorzyć zadłużenia zakładu i udzielić nowych kredytów. Wtedy minister opracował "plan awaryjny". Miał być rewelacyjny, a zakończył się wnioskiem o upadłość. Kolejny wiec pracowników Stoczni Szczecińskiej Na kolejnym wiecu zebrali się dzisiaj pracownicy Stoczni Szczecińskiej. Nie zgodzili się na propozycję zatrudnienia 700 osób w jednej ze spółek wchodzących w skład holdingu. Jeszcze w piątek mówiło się, że pracę w nowej stoczni dostanie 2700 osób. Robotnicy domagają się pracy dla wszystkich pracowników holdingu, czyli około sześciu tysięcy osób. O godzinie 7 rano przy rampie rozładunkowej na terenie zakładu zebrało się kilka tysięcy stoczniowców. Do zebranych wyszli m.in. przedstawiciele Komitetu Protestacyjnego i Andrzej Stachura - prezes należącej do holdingu Stocznia Szczecińska Porta Holding SA spółki ASS, na bazie której ma być utworzona nowa firma w miejsce likwidowanej Stoczni Szczecińskiej SA - największej ze spółek holdingu. Stachura zapowiedział, że obecnie ASS jest w stanie zatrudnić 700 osób do prac wykończeniowych przy budowanych tam statkach. Zapewnił, że zatrudnienie będzie wzrastać wraz z zamówieniami na kolejne statki. Janusz Gajek, przewodniczący komitetu protestacyjnego stwierdził na to, że do pracy powinni być przyjęci wszyscy stoczniowcy: "Albo wszyscy, albo nikt". Produkcja w tym tygodniu nie ruszy. W sobotę na terenie zakładu odbędzie się spotkanie przedstawicieli dużych upadających zakładów z całego kraju. Tematem spotkania ma być zaplanowanie ogólnopolskiego protestu.