Wczorajsze poszukiwania rozbitków nie przyniosły rezultatu. Szanse na odnalezienie ich żywych są minimalne. O tym, że jeden z mężczyzn utonął, przekonany jest jego ojciec. Tuż po wywrotce jachtu wraz z synem postanowił płynąć do brzegu. Po około 100 metrach zmagania się z wysoką falą 20-latek zaczął tracić siły i poszedł na dno. Drugi z poszukiwanych żeglarzy, który pozostał przy jachcie, prawdopodobnie też utonął. Płetwonurkowie, którzy wczoraj penetrowali dno, skarżyli się na mętną wodę i słabą widoczność. W akcji uczestniczyły łodzie ratownictwa morskiego, motorówki, helikopter policyjny. Strażacy i policjanci przeszukali muliste brzegi i rosnące na nich trzciny. Poszukiwania utrudniała sztormowa pogoda na zalewie. Niewykluczone, że ciała rozbitków uwięzione są w rybackich sieciach. Niemiecki jacht zdaniem specjalistów w sobotę wieczorem w ogóle nie powinien znajdować się na zalewie. Nie pozwalały na to warunki pogodowe. Prawdopodobnie był jedyną taka małą jednostką pływającą wtedy na akwenie. Żeglarze byli zupełnie nieprzygotowani do rejsu. Załoga nie była wyposażona nawet w zwykłe kapoki, nie mówiąc już o racach świetlnych, dzięki którym mężczyźni mogliby wezwać pomoc.