Obecność silnych leków w organizmie kobiety wykazały specjalistyczne badania prowadzone przez Pomorską Akademię Medyczną. "Określone zostały jako lekarstwa o dość mocnym działaniu, służące uśmierzaniu bólu. Jednocześnie stwierdzają, że dawka tych leków wskazuje na to, że nie były one wzięte jednorazowo, doraźnie" - powiedział PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski. Mówił, że prokuratura będzie kontynuowała prowadzone śledztwo - chce ustalić, gdzie i jak długo kobieta się leczyła, jakie miała schorzenia. "Należy ustalić, jakie leki zapisywano jej oraz w jakich dawkach" - dodał. Prokuratura Okręgowa w Koszalinie planuje wystąpić o szczegółową dokumentację medyczną do placówek medycznych w województwie łódzkim, w których lekarka była przyjmowana i leczona jako pacjentka. Według rzecznika wyniki badań są bardzo istotne, bo sekcja zwłok wykazała, iż bezpośrednią przyczyną zgonu lekarki była niewydolność krążeniowo-oddechowa; prokuratura chce ustalić, co ją wywołało. "Śledztwo zostało wszczęte, by stwierdzić, czy ktoś nie przyczynił się do śmierci lekarki, nawet w sposób nieumyślny. Skoro kobieta, jak się okazuje, leczyła się na jakieś poważne dolegliwości, to musimy teraz sprawdzić, czy to choroba nie była przyczyną jej śmierci" - powiedział. Jak poinformowała PAP rzeczniczka zachodniopomorskiego oddziału NFZ Małgorzata Koszur, kontrola w białogardzkim szpitalu wciąż trwa". Zachodniopomorski oddział NFZ zobowiązał szpital w Białogardzie do bieżącego zgłaszania każdej zmiany w harmonogramie pracy personelu. W szpitalu w Białogardzie znajduje się 10 oddziałów, m.in. chirurgiczny, noworodkowy i dziecięcy, wewnętrzny i ginekologiczny, a także poradnie medyczne. 44-letnia anestezjolog zmarła 8 sierpnia podczas czwartej doby dyżuru. Nie była ona etatowym pracownikiem, prowadziła jednoosobową działalność gospodarczą. Na co dzień mieszkała w woj. łódzkim.