Roczna stawka na jednego pacjenta była w tym regionie najniższa w Polsce. Dlatego też dyrektorzy nie zawiesili swojego protestu. Pieniędzy starczy tylko na pół roku, ponieważ Fundusz nie dał ani jednej dodatkowej złotówki, jedynie odebrał część kwoty z refundacji leków i przekazał je na leczenie szpitalne. Ta kwota w żaden sposób nie zapewni funkcjonowania szpitali przez cały rok. Stąd też "trudno powiedzieć w tej chwili o pełnej radości" i dlatego dyrektorzy szpitali nie przerwali swojego protestu. Jak mówi Maria Janicka-Mądry z II Kliniki w Szczecinie, przez pół roku będą się bacznie przyglądać ruchom NFZ: "Myślę, że ten czas nie będzie czasem zasypania gruszek w popiele, natomiast będzie czasem intensywnej pracy nad tym, jak ma wyglądać drugie półrocze". Szkoda, że NFZ podjął decyzję o przesunięciu decyzji dopiero po tym, kiedy dyrektorzy wybrali się do Warszawy i zagrozili zamknięciem szpitali. Problem znany był od dawna. Postulat o zwiększenie środków na jednego pacjenta podnoszono już kilka miesięcy wcześniej choćby podczas okupacji siedziby w Szczecinie. Do 27 stycznia Narodowy Fundusz Zdrowia ma się wywiązać z układu podpisanego przez ministra zdrowia z lekarzami z tak zwanego Porozumienia Zielonogórskiego. Na razie nie wiadomo, czy znajdą się pieniądze na ten cel. Jeśli nie, medycy mogą znów zamknąć gabinety, jak to już się stało na początku roku.