Młody kierowca Damian M. w nocy 18 sierpnia ub.r. podczas zjazdu z ronda przy pl. Wolności w Stargardzie stracił panowanie nad kierownicą, najechał na barierki ochronne, oddzielające chodnik od jezdni i wjechał na chodnik. Spowodował obrażenia u ośmiu osób. Mężczyzna był trzeźwy. Po tym zdarzeniu trafił na blisko 30 dni do aresztu. Wypadek efektem nielegalnych zawodów? Jak donosiły lokalne media, mężczyzna brał udział w nielegalnych zawodach, a do wypadku doszło podczas próby driftu - jazdy w kontrolowanym poślizgu. Zarówno prokuratura, jak i sąd uznały jednak, że nie ma materiału dowodowego świadczącego o tym, że Damian M. brał udział w drifcie. "Sąd nie może wyjść poza granice oskarżenia w tym miejscu, ale trzeba mieć na uwadze, że to nie była zwykła przejażdżka. To nie było tak, że oskarżony znalazł się akurat w tym miejscu przypadkowo i postanowił sobie pojechać naokoło ronda" - wskazała w piątek sędzia Halina Waluś. Dodała, że w samochodzie wyłączone były systemy bezpieczeństwa, a kierowca przekroczył dozwoloną prędkość co najmniej o 15 km/h. Sędzia: Oskarżony ma szczęście Sędzia przyznała jednak, uzasadniając wyrok, że w świetle dowodów, m.in. zeznań pokrzywdzonych i świadków, protokołu oględzin miejsca zdarzenia i pojazdu czy opinii biegłego z zakresu badania wypadków drogowych, "wina oskarżonego nie budzi wątpliwości". Wskazała też, że "oskarżony ma ogromne szczęście". "Ma ogromne szczęście przede wszystkim dlatego, że jest duża liczba osób pokrzywdzonych, ale ich obrażenia na szczęście nie okazały się tak poważne, jak mogłoby się wydawać" - powiedziała sędzia. Dodała, że znaczące było też, iż obrońca nie starał się udowodnić, że Damian M. nie ponosił winy. Podkreśliła, że mężczyzna starał się zadośćuczynić pokrzywdzonym - napisał do nich przeprosiny, prowadzone były też rozmowy i negocjacje, przekazał im także kwoty, o które wnioskowali. Damian N. skazany Sąd wymierzył mężczyźnie najniższą z możliwych kar "po to, żeby móc zastosować wobec niego instytucję warunkowego zawieszenia wykonania tej kary". Wzięte pod uwagę zostało nie tylko zachowanie Damiana M. przed rozprawą, ale też w trakcie procesu. "Artykuł 54 (kodeksu karnego), mówi o tym, ze osoby młodociane należy przede wszystkim wychowywać, a nie karać" - wskazała sędzia Waluś. Zaznaczyła, że także pokrzywdzeni wskazali, iż kara pięciu lat więzienia, o którą wnosił prokurator, jest zbyt surowa. Sędzia wskazała też, że po zakończeniu okresu zakazu prowadzenia pojazdów Damian M. "będzie już osobą dojrzałą i myślę, że nie będzie sprawiał zagrożenia nie tylko dla siebie, ale dla innych uczestników ruchu drogowego". Wyrok nie jest prawomocny.