Pojedynek rozpoczęła 15 minutowa prezentacja każdego z zawodników. W tym etapie nikt nie odpadał. Jedynymi zasadami, które obowiązywały uczestników były: zachowanie ram czasowych oraz granie kawałków pochodzących sprzed 2000 roku. Kolejność podczas pojedynku była losowana. W tym etapie największy aplauz publiczności otrzymał Kfjatek. Runda 1 Oficjalnie zaczęła się bitwa. Nie tylko na muzykę. Wojna na słowa, gesty. Wszystkie chwyty były dozwolone. Przeciwnikowi można było wytknąć dosłownie wszystko. Ten etap został nazwany "Rundą Lovers", podczas niej trzeba było grać tylko utwory o tematyce miłosnej. Każdy sound lub zawodnik miał 10 minut na zaprezentowanie muzyki. Po pojedynku nastąpiło głosowanie publiczności, poprzez 10 sekundowy aplauz dla ulubionego składu lub zawodnika. Najmniejszą sympatię publiczności zdobył łódzki sound Jam Vibez. Chłopaki podziękowali za pojedynek i poszli bawić się razem z publicznością. Runda 2 Czyli runda "War". Pozostały na placu boju sound i dwóch zawodników walczyło o wejście do finału. Jako pierwsi za dekami stanęli Fatty Fatty, później Klon, a na samym końcu Kfjatek. Po prezentacji publiczność głosowała, oczywiście poprzez jak największy hałas dla swojego faworyta. Przegranym w tym etapie okazał się Klon. Mimo wszystko jest mu czego gratulować, ponieważ po raz kolejny w swojej karierze zajął on 3 miejsce. Finał Tune fi tune, czyli każdy z finalistów prezentuje 5 dowolnych kawałków. Kolejność losowano poprzez rzut monetą. Niestety pierwsza moneta losująca upadła tak, że nikt nie mógł jej znaleźć. Losowanie powtórzono. Każdy etap finału zawodnicy zaczynali na przemian. Pojedynek rozpoczął Kfjatek. No i zaczęło się. Po każdym mini-etapie publiczność w 30 sekundowej wrzawie mogła wskazać swojego faworyta. Hałas był jednak tak wielki, że w trosce o gardła publiczności czas głosowania skrócono do 20 sekund. Pojedynek wygrał sound Fatty Fatty. W nagrodę otrzymał puchar oraz możliwość grania dla publiczności aż do końca imprezy. A jak się bawili ludzie? Na North West 45 Shooter Sound Clash zjawili się ludzie z całej Polski. Parkiet był pełen. Wszyscy tańczyli w rytm jamajskiej muzyki. Radośni, uśmiechnięci, bo przecież muzyka reggae to muzyka szczęścia. Każdy miał swojego faworyta. Nawet pod sceną odbywała się "walka" publiczności. Każdy chciał by jego ulubieniec wygrał. To jeszcze bardziej potęgowało i tak już niesamowity klimat imprezy. Z całą pewnością Ci, którzy odwiedzili wczorajszego wieczora Alter Ego dziś tego nie żałują. Anna Michalska