Przewód sądowy zamknięto w środę. Jednak ze względu na skomplikowany charakter sprawy sąd odroczył publikację wyroku o kilka dni. W mowie końcowej prokurator wniósł o uznanie trzech oskarżonych za winnych i zażądał dla nich od roku i dwóch miesięcy do 2 lat więzienia w zawieszeniu na 4 i 5 lat oraz grzywien w wysokości, 6, 15 i 44 tys. zł. Oskarżenie chce też orzeczenia zakazów zajmowania stanowisk związanych z zarządzaniem majątkiem osób prawnych i sprawowania nadzoru na tego rodzaju działalnością. Zdaniem prokuratury wobec b. przewodniczącego rady nadzorczej Agrosu Dariusza B. zakaz powinien trwać 5 lat, wobec b. prezesa spółki Krzysztofa L. - 3 lata, a wobec b. wiceprezesa Jerzego S. - 2 lata. Obrońcy oskarżonych i sami oskarżeni prosili w mowach końcowych o uniewinnienie. Dawni szefowie Agrosu i przewodniczący rady nadzorczej stanęli przed sądem pod zarzutami z Kodeksu karnego, Kodeksu spółek handlowych i ustawy o rachunkowości. Główny zarzut dotyczy usiłowania wyrządzenia Agrosowi szkody majątkowej wielkich rozmiarów. Według prokuratury, szkoda ta mogła powstać w wyniku zawarcia w 2002 r. umowy przewłaszczenia na rzecz przewodniczącego rady nadzorczej Dariusza B. wartej ok. 1,7 mln zł. linii ubojowej "Stork", która stanowiła podstawę działalności Agrosu. Przewłaszczenie miało zabezpieczać dzierżawę pięciu nowych dostawczych mercedesów o łącznej wartości 1,5 mln zł, które wzięła w leasing inna spółka Dariusza B., a następnie odpłatnie wypożyczyła Agrosowi - Koszalin SA. Gdyby Agros przestał płacić za dzierżawę samochodów, linia miała stać się własnością przewodniczącego, do czego jednak nigdy nie doszło. Umowy przewłaszczenia zwarto bez zgody walnego zgromadzenia akcjonariuszy, nie wykazano jej też w informacji dodatkowej do sprawozdania finansowego spółki za rok 2002, co prokuratura ujęła w kolejnych zarzutach. Według oskarżonych, którzy nie przyznają się do winy, były to normalne działania gospodarcze podejmowane w celu ratowania zagrożonej bankructwem spółki. Twierdzą oni, że Agros nie stracił na tych operacjach ani złotówki, nie wzbogacił się na nich również żaden z oskarżonych, z których dwóch - Krzysztof L. i Dariusz B. - było głównymi akcjonariuszami spółki. Sprawa b. szefów Agrosu była wcześniej rozpoznawana przez Sąd Rejonowy w Koszalinie. W listopadzie 2009 r. uznano ich za winnych. Wyrok nie ostał się po apelacji obrony. Ponowny proces ruszył w październiku ub. r. Sprawa trafiła do sąd okręgowego, bo zmieniły się przepisy karne. PPM Agros Koszalin SA był jedną z największych firm w dawnym woj. koszalińskim. W 2001 r. spółka popadła w finansowe tarapaty, które m.in. były skutkiem zaprzestania udzielania jej poręczeń kredytowych przez inną firmę - Agros Holding SA, a także nietrafionych inwestycji kapitałowych. Próby pozyskania strategicznego inwestora zakończyły się fiaskiem. W 2004 r. sąd ogłosił upadłość Agrosu Koszalin SA. Spółka miała wówczas 300 wierzycieli, którym była winna 20 mln zł. Syndykowi - jak wynika z informacji ujawnionych podczas karnego procesu b. szefów Agrosu - udało się jednak zaspokoić większość wierzycieli. W 2006 r. nieruchomości Agrosu kupiła do syndyka grenladzka spółka Royal Greenland, która uruchomiła w Koszalinie jedną z największych w Europie przetwórni owoców morza. W 2008 r. Agros Koszalin SA wykreślono z rejestru spółek. Proces b. szefów przedsiębiorstwa to efekt śledztwa wszczętego po zbadaniu działalności upadłej już firmy przez Najwyższą Izbę Kontroli.