Wszystko wskazuje na to, że powiatowe struktury SLD wkrótce rozsypią się. Dzisiaj nie ma w Stargardzie lidera, który mógłby poprawić wizerunek tamtejszego Sojuszu. Do niedawna pierwsze skrzypce odgrywał poseł Stanisław Kopeć, ale dziś to postać całkowicie skompromitowana aferami. Prawą ręką Kopcia, osobą decydującą dosłownie o wszystkim był D. - skazany i oczekujący na kolejne zarzuty. Osoby, które wczoraj odeszły z partii, to postaci ważne w stargardzkim Sojuszu: przewodniczący rady miasta, szef klubu radnych miejskich, przewodnicząca klubu radnych powiatowych i dyr. wydziału oświaty w starostwie. Ich zdaniem Mirosław D. musi odejść, by jakiekolwiek działanie w strukturach Sojuszu miało sens. - Ich zdanie podziela sekretarz rady wojewódzkiej: Wierzę w to, że tak postąpi, ponieważ jest to korzystne zarówno dla niego jaki i dla Sojuszu - mówi Jędrzej Wijas. Reporter RMF ustalił, że D. Ma opuścić partię w przyszłym tygodniu. Jeśli to zrobi, stargardzcy działacze SLD cofną mu swą rekomendację na urząd wicestarosty. Do partii będzie mógł wrócić, pod warunkiem, że oczyści się ze wszystkich zarzutów.