Wracający z dyskoteki, po paru drinkach, 25-letni mieszkaniec Choszczna wpadł na pomysł, by ukraść z miejscowego marketu kamerę monitoringu. Zachował ostrożność i nie dopuścił, by kamera zarejestrowała jego sylwetkę. Domyślał się bowiem, że obraz z urządzenia nagrywany jest na twardym dysku w sklepie. Stanął jednak na tyle niefortunnie, że zanim zdążył odłączyć kamerę od przewodów prowadzących do magnetowidu, urządzenie sfilmowało jego prawą nogę. But był na tyle charakterystyczny, że dzielnicowy rozpoznał po nim sprawcę. Złodziej był tak zaskoczony dekonspiracją, że kiedy do jego drzwi zapukała policja, przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze. Grozi mu do pięciu lat więzienia. Jak się okazało, 25-latek ukrył wartą około dwóch tysięcy złotych kamerę na strychu, bo gdy wytrzeźwiał, nie miał pomysłu, co z nią zrobić. Pech nęka rabusiów Takie niefortunne wpadki zdarzają się złodziejom regularnie. Kilka dni temu stacja RMF FM informowała o złodziejce z Olsztyna. 27-latka napadła na jubilera, ale schwytali ją pracownicy sklepu. Kobieta chciała ukryć łup połykając skradzioną bransoletkę. Poświęcenie na niewiele się zdało - policjanci prześwietlili jej żołądek. Pecha miał też inny złodziej biżuterii, tym razem w Mysłowicach na Śląsku. Nie dość, że na gorącym uczynku złapała go ochrona sklepu, to jeszcze okazało się, że obrączki, które chciał ukraść, to tylko wzorniki. Z drogocennymi oryginałami nie miały wiele wspólnego. Rabusiom często zdarza się też zasypiać w miejscu kradzieży. Takie historie przytrafiły się choćby pewnemu Czechowi, który w Pradze włamał się do auta i zasnął na tylnym siedzeniu, czy Kolumbijczykowi, który włamał się do prywatnego mieszkania, a sen zmorzył go, gdy na moment przysiadł na stole, by napić się mleka. O największym pechu może chyba jednak mówić złodziej samochodowy z Będzina na Śląsku. Do upatrzonego auta włamał się wprawdzie bez problemu, ale kiedy był już w środku, zatrzasnęła się klapa bagażnika. Z pułapki uwolnili go policjanci.