Wojewoda powiedział dziennikarzom, że informację o kontroli posłów Platformy Obywatelskiej uznał za dobrą. Jego zdaniem dzięki temu wyjaśnienia wojewody dotyczące sytuacji na rzece trafiłyby do większej liczby ludzi. - Być może w ten sposób dotarlibyśmy również do osób, które z jakichś powodów niekoniecznie muszą wierzyć w moje słowa - mówił wojewoda Zbigniew Bogucki. Bogucki: Ważna sprawa, a posłowie PO nie mogą przyjść - Przekazując konkretne dane, także za pośrednictwem posłów opozycji, liczyłem, że zostaną one w sposób uczciwy podane także stronnikom opozycji. To też niezwykle ważne, bo nie powinniśmy się w sprawie Odry dzielić - powiedział wojewoda. - Wyciągnąłem telefon, zadzwoniłem do pana posła Arkadiusza Marchewki (szczecińskiego posła PO - red.), zaprosiłem posłów, którzy mieli prowadzić tę kontrolę poselską w urzędzie wojewódzkim, powiedziałem, że jestem do ich dyspozycji od godz. 9 do 10 oraz że będę udzielał informacji i odpowiadał na pytania - powiedział wojewoda. - Ale uzyskałem informację zwrotną sms-em od pana posła, że w tych godzinach nie są w stanie do mnie przyjść - powiedział. - Wielka szkoda, bo to jest niezwykle ważna sprawa. Bardzo chętnie wytłumaczyłbym chronologię zdarzeń, która miała miejsce na terenie województwa zachodniopomorskiego, ale również odpowiedział na wszystkie pytania, bo być może doprowadziłyby one do konstruktywnego wniosku, że należy coś jeszcze zrobić - powiedział wojewoda. - Do spotkania nie dojdzie. Żałuję, bo nie mam nic do ukrycia i chciałbym te informacje przekazać - dodał. Bogucki: Kuriozalne pytania polityków opozycji Wojewoda przeczytał dwa pytania skierowane przez opozycje do Urzędu Wojewódzkiego. "Prosimy o udostępnienie wszystkich dokumentów dotyczących utylizacji martwych zwierząt wyłowionych z Odry i z jej dopływów od dnia 26 lipca 2022 do dnia 15 sierpnia" - mieli napisać posłowie. - Jesteśmy poważnymi ludźmi. Pierwsze śnięte ryby wpłynęły do nas 11 sierpnia. Rozumiem, że jest jakaś partyjna sztampa, która została rozesłana i z którą to sztampą i pytaniami państwo parlamentarzyści z Platformy Obywatelskiej chcą przyjść - powiedział wojewoda. - Ale mogliby sobie zadać minimum wysiłku i tę sztampę partyjną dopasować do sytuacji, która jest w zachodniopomorskim - dodał. Alert RCB o zanieczyszczeniu Odry. Dotyczy jednego województwa - Bo jeżeli ktoś pyta, jakie zadania zostały w zakresie utylizacji martwych zwierząt podjęte od 26 lipca, to znaczy, że albo nie interesuje się tym tematem, albo jest zbyt leniwy, żeby przeczytać te partyjne wytyczne i dostosować je do sytuacji, która jest w naszym regionie - mówił wojewoda. Podobnie odniósł się do "pytania nr 10", w którym posłowie pytali o to, dlaczego dnia 26 lipca nie uruchomiono służb publicznych do oczyszczania rzeki z martwych ryb. - To jest jakieś kuriozum. Jeżeli ja od kilku dni próbuje informować opinię publiczną, jak ta sytuacja wyglądała w naszym regionie, to myślę, że takie absolutne minimum dobrej woli i absolutne minimum wysiłku wymaga tego, żeby zadać te pytania wojewodzie, Urzędowi Wojewódzkiemu, inspekcji środowiska w odniesieniu do tej sytuacji, którą mamy - tłumaczył wojewoda. - Bo to albo znaczy, że parlamentarzystom nawet nie chciało się przeczytać tego tekstu, który przyszedł z centrali partyjnej, albo totalnie nie potrafią tych pytań zadawać - mówił. Dyletanctwo i hucpa, zamiast troski o rzekę i ludzi - To jest dyletanctwo - dodał. - Mimo, że chciałem się spotkać, sytuację wyjaśnić, odpowiedzieć na pytania, nie przyszli. Natomiast treść tych pytań wskazuje, że właściwie są bardzo średnio zainteresowani tym tematem - dodał. Jego zdaniem zainteresowani posłowie "nie zadawaliby takich pytań i nie wskazywaliby dat, które w odniesieniu do woj. zachodniopomorskiego są wielką pomyłką." - To pokazuje, że mamy do czynienia nie z akcją, która jest podyktowana troską o zdrowie, życie mieszkańców i ekosystem rzeki tylko mamy do czynienia stricte z akcją partyjną - dodał. Przypomnę, że do tej pory skontaktowała się ze mną tylko jedna posłanka z Lewicy, która zapytała o sytuację na Odrze w dniu, kiedy ryby śnięte wpływały do woj. zachodniopomorskiego. - Odpowiedziałem i to jest normalna relacja - dodał. Pomarańczowa rzeka i niebieskie drzewa w Jaworznie. Zagrożenie dla Bałtyku Przyznał, że w Krajniku nad brzegiem Odry sytuację wyjaśniał posłance Zielonych, mimo że najpierw wnioskowała o jego dymisję. - To też zastanawiające, że nie miała czasu ze mną porozmawiać wnioskując wcześniej o moją dymisję - mówił Bogucki. Jak dodał rozmowa z posłanką Zielonych była "przypadkowa", "kilkunastominutowa" i polegała na tłumaczeniu okoliczności tej sprawy. - Państwo z PO nie dzwonili, nie pytali, nie podawali propozycji, nie chcieli uczestniczyć w tym procesie. Dopiero wtedy, kiedy w jakiejś jest moment, kiedy - oby to się potwierdziło - jesteśmy bliscy opanowania tej sytuacji, pojawiają się z pytaniami - mówił wojewoda.- Gdzie byli, kiedy walczyliśmy na Odrze? Gdzie byli, kiedy ja ze służbami, z rybakami, z wędkarzami byliśmy można powiedzieć bez mała 24 godziny na dobę na Odrze. Gdzie byli wtedy państwo z PO? Czy przedstawiali jakieś merytoryczne rozwiązania, czy coś podpowiadali? Niech mnie rozliczają, niech rozliczają służby, które koordynuję, ale niech to będzie w oparciu o rzeczywistą troskę o rzekę i mieszkańców, a niech to nie będzie polityczna hucpa - podsumował wojewoda Zbigniew Bogucki. - Te pytania, które wskazują datę 26 lipca pokazują, że jest to tylko i wyłącznie polityczna hucpa, że w tym temacie są dyletantami, że nie mają żadnej wiedzy, i że ten temat ich krótko mówiąc nie interesuje z punktu widzenia merytorycznego, ale z politycznego - na pewno tak - powiedział polityk.