Kilkumiesięczne rozmowy w sprawie przekazania majątku nie przynoszą konkretnych rozwiązań. Syndyk chce 250 mln złotych za pochylnie, magazyny i teren starej stoczni. Skarb Państwa, właściciel zakładu, twierdzi, że to zbyt wysoka cena. Syndyk nie chce opuścić ceny, bo musi mieć miliony złotych na spłacenie długów, a wcześniej wielkie pieniądze - za jego wiedzą - wyparowały z upadłej stoczni. Kiedy 2 lata temu syndyk przejmował upadłość, majątek zgromadzony w magazynach stoczni wynosił 102 mln zł, ale 3 miesiące później był już dwukrotnie mniejszy. Z tego wynika, że Stocznia Nowa dostała za darmo materiały holdingu. Tyle że do kasy upadłej Stoczni Szczecińskiej nie wpłynęła nawet złotówka. To samo było ze sprzedażą 5 statków za 170 mln złotych. Jeden z byłych prezesów starej stoczni uważa, że majątek został przekazany syndykowi bezprawnie: - Majątek należy przekazać protokularnie po inwentaryzacji stanu posiadania - mówi Grzegorz Chuszcz. Inwentaryzacji jednak nie było. Niebawem do prokuratury wpłynąć ma doniesienie o popełnieniu przestępstwa i wniosek o zablokowanie sprzedaży majątku starej stoczni - mają go złożyć b. właściciele. Wczoraj, po pytaniu, co stanie się ze Stocznią Nową, na konferencji prasowej w urzędzie wojewódzkim zapanowała głucha cisza...