Jedna z mieszkanek bloku przy Al. Tysiąclecia w Wałczu zauważyła w czwartek rano z okna niepokojący widok. Dwuletni chłopiec chodził po zewnętrznym parapecie w mieszkaniu na trzecim piętrze. Policja otrzymała zgłoszenie chwilę po godz. 11. - Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, dziecko było już pod opieką mamy - poinformowała asp. Beata Budzyń, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wałczu. Zamknęła okno na klucz Mundurowi przeprowadzili rozmowę profilaktyczną z młodą mamą. Z jej przebiegu wynikło, że kiedy kobieta zauważyła nieobecność synka, zaczęła go szukać, a gdy zobaczyła syna na parapecie, to od razu go stamtąd zabrała. W mieszkaniu przebywało w tym czasie jeszcze jedno dziecko - córka. - Policjanci przebadali młodą mamę alkomatem, była trzeźwa. Przy policjantach zamknęła okno na kluczyk i zabezpieczyła okno - powiedziała asp. Beata Budzyń. Mieszkańcy Wałcza zastanawiają się, jak mogło do tego dojść. - Co, matka, nie widzi? - pyta jedna z mieszkanek. - Ja bym jej dziecko zabrała - stwierdziła mieszkanka Wałcza. Sąsiedzi przyznają, że nie znają rodziców. - Ja rzadko ich widzę, nie wiem, co tam się dzieje, ale to jest nieodpowiedzialne z ich strony - powiedziała kobieta z bloku, w którym doszło do tego zdarzenia. "Mnie nie było w domu" Polsat News rozmawiał z ojcem dziecka, który stwierdził: - W czasie tego zdarzenia byłem w pracy, a żony wtedy w domu nie było. Na pytanie, kto zajmował się dzieckiem, odpowiedział "moja kobieta". Mężczyzna odmówił dalszych wyjaśnień. Policjanci przekazali sprawę do sądu rodzinnego. W tym samym czasie prowadzą czynności wyjaśniające i sprawdzające pod kątem narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.