Śledczy zajęli się sprawą przetrzymywania dwóch dziennikarzy na plebani w maju tego roku; postępowanie dotyczyło ewentualnego pozbawienia wolności. Szczecińska kuria nie wykluczała wówczas, że dziennikarze mogli naruszyć mir domowy. Wojciechowicz poinformowała, że według prokuratury czyn ten nie stanowi przestępstwa, bo znikoma jest jego społeczna szkodliwość. Prokurator prowadzący sprawę uznał, że doszło do przetrzymywania, lecz jego czas był bardzo krótki, bo niecałe 9 min., a poza tym duchowny miał prawo czuć się zagrożony w wyniku zachowania dziennikarzy. Jak relacjonowały media, dziennikarze realizowali dla telewizji francuskiej materiał o pedofilii w Kościele. Do Szczecina przyjechali, ponieważ mieli podejrzenia, że jeden z tamtejszych księży mógł dopuścić się przed kilkudziesięcioma laty molestowania - tłumaczyli w mediach. Według relacji dziennikarzy ksiądz poproszony o rozmowę zaprosił ich na plebanię, a później zamknął drzwi na klucz i przez kilkanaście minut nie chciał ich wypuścić. Dziennikarze nakręcili zajście ukrytą kamerą. Na nagraniu widać, że gdy próbowali się wydostać, doszło do przepychanek. O wszystkim dziennikarze poinformowali policję. W uzasadnieniu umorzenia podkreślono również, że proboszcz wielokrotnie prosił dziennikarzy, którzy wbrew niemu filmowali nawet prywatne pomieszczenia, o wyłączenie kamery. Deklarował, że otworzy drzwi, kiedy na miejscu pojawi się policja, i będzie rozmawiać po skontaktowaniu się z kurią. Według prokuratury duchowny zamknął drzwi, bo nie chciał, by treść rozmowy dotarła do przebywających w pomieszczeniu obok ministrantów. Proboszcz miał też bać się kompromitacji, bo treść rozmowy dotyczyła pedofilii. Oświadczenie tuż po zajściach na plebanii wydała kuria szczecińska, która wcześniej poprosiła kancelarię adwokacką o ocenę prawną zajścia. "Zdarzenie oceniane jest pod kątem możliwości popełnienia przestępstwa naruszenia miru domowego oraz pomówienia przez dziennikarza i operatora" - napisano wówczas w oświadczeniu. W rozmowie z PAP rzecznik kurii ks. Sławomir Zyga powiedział, że według jego wiedzy wobec księdza nigdy nie było prowadzone żadne postępowanie. Proboszcz otrzymał święcenia w 1981 r. - dodał. Niektóre media podawały, że do molestowania miało dojść pod koniec lat 70.