K. nie było w sądzie podczas ogłoszenia wyroku. Zabrakło odwagi, wolelibyśmy mieć odważniejszych policjantów w tym kraju - zwrócił uwagę orzekający w sprawie sędzia Maciej Strączyński. Spośród 11 oskarżonych sądzonych wraz z K. sąd za winnych uznał ośmiu. Natomiast trzech biznesmenów handlujących paliwem uniewinnił. Generał był oskarżony o korupcję, przekroczenie uprawnień oraz ujawnienie tajemnicy państwowej i służbowej. Zarzuty dotyczyły m.in. przekazywania materiałów ze śledztw biznesmenom podejrzanym o nielegalny obrót paliwami i wyłudzenie zwrotu akcyzy. Prokurator żądał dla K. 10 lat więzienia. K. ani w śledztwie, ani przed sądem nie przyznał się do winy. Oprócz generała w tym samym procesie sądzeni byli dawni funkcjonariusze Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu i oficerowie tamtejszego oddziału Centralnego Biura Śledczego oraz szefowie paliwowej spółki BGM ze Szczecina, gdzie znaleziono policyjne dokumenty ze śledztw. Winnym, w tym funkcjonariuszom policji, sąd wymierzył kary od 1,5 do 4,5 roku więzienia. Wykonanie niektórych kar zawiesił. Tonami makulatury nazwał sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku dwa stosy akt prokuratorskich ze śledztwa. Akt oskarżenia określił jako żenujący. Według aktu oskarżenia osoby zamieszane w nielegalny obrót paliwem, aby zminimalizować możliwość wykrycia ich procederu, korumpowały funkcjonariuszy i urzędników, którzy mogli im zagrozić. Dowodem w procesie była m.in. znaleziona podczas przeszukania w jednej z firm kopia tajnej decyzji o powołaniu specjalnej grupy zadaniowej do walki z nielegalnym obrotem paliwem. Zdaniem sądu nie ulega wątpliwości, że K. nie otrzymał pieniędzy od biznesmenów działających w branży paliwowej. Mówił o tym przed sądem inny oskarżony - Artur K., który twierdził, że pośredniczył w przekazywaniu generałowi pieniędzy od biznesmenów. Według sądu Artur K. pod pretekstem opłacania generała policji wyłudzał pieniądze od biznesmenów. Jak zaznaczył sąd, generał utrzymywał "wysoce niepożądane kontakty" z osobami z nie najlepszą opinią, w tym Arturem K. Miał nawet specjalny telefon, przez który porozumiewał się z tymi ludźmi - dodał. Sąd podkreślił, że tylko b. szef śląskiej policji mógł przekazać Arturowi K. policyjne dokumenty. Wskazali na to biegli sądowi, którzy zbadali, że znalezione u biznesmenów materiały były kopiami dokumentów z gabinetu K. Wskazywały na to m.in. mikroślady od tonera. Biznesmeni zostali uniewinnieni, ponieważ - jak wyjaśnił sąd - polskie prawo nie karze za otrzymanie informacji niejawnych, jedynie za ich rozpowszechnianie. Sąd zaliczył skazanym na poczet kary czas, w którym przebywali oni w areszcie. Wszyscy mogą już ubiegać się o warunkowe zwolnienia. K. spędził w areszcie niemal trzy lata. Jak zapowiedział obrońca generała, rozważy on apelację w sprawie zarzutu dotyczącego ujawnienia tajemnicy służbowej. Obecny w sądzie prokurator ze Szczecina nie komentował wyroku. Akt oskarżenia wniosła Prokuratura Apelacyjna w Krakowie. Sprawa trafiła na wokandę pod koniec września 2006 r. W styczniu 2010 r. sąd zdecydował, że proces będzie prowadzony od początku. Decyzja ta to efekt wcześniejszej decyzji Sądu Apelacyjnego w Szczecinie, który przyznał K. zadośćuczynienie za przewlekłość postępowania sądowego. W postanowieniu SA napisano także, że podczas procesu naruszono podstawową zasadę procesową "koncentracji materiału dowodowego". Proces toczył się w Szczecinie, bo tu znajdowała się siedziba spółki BGM.