Sprawę molestowania dzieci przez księdza Andrzeja, założyciela i dyrektora ogniska dla trudnej młodzieży w Szczecinie, opisała poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza". Według dziennika, przez wiele lat sprawa miała być ukrywana przez księży. Ks. Zyga dodał, że proces może potrwać jeszcze kilka miesięcy. Sąd metropolitalny musi zbadać dokładnie całą sprawę, przesłuchać - podobnie jak w procesie karno-cywilnym świadków oskarżenia i obrony, a jest ich sporo - podkreślił rzecznik. - Po zakończeniu procesu sąd wyda stosowne oświadczenie i będziemy wiedzieć, czy ks. Andrzej zostanie oczyszczony z zarzutów o molestowanie seksualne - dodał ks. Zyga. Pytany, dlaczego dopiero po kilkunastu latach kuria zajęła się sprawą, rzecznik odparł, że jest to pytanie do poszkodowanych, dlaczego przez tyle lat nie skorzystali z drogi cywilno-prawnej. Dodał jednak, że biskupi zapoznawali się ze sprawą wcześniej i podejmowali stosowne kroki, jednak te nie satysfakcjonowały strony oskarżającej. Dlatego jako kolejny środek służący wyjaśnieniu sprawy wszczęto w sierpniu ub. roku proces kanoniczny - zaznaczył. Ks. Zyga poinformował, że ks. Andrzej kieruje teraz domem księży emerytów w Szczecinie i już od dłuższego czasu nie ma kontaktu z młodzieżą. Wcześniej pełnił funkcje dyrektorskie w szkołach katolickich w Szczecinie. Dał się poznać jako wymagający i efektywny dyrektor - zaznaczył rzecznik. Pytany, jakie mogą być konsekwencje dla księdza, o ile sąd uzna, że jest winny rzecznik powiedział, że "istnieje zasada domniemania niewinności i nie spekulujemy na ten temat". Sprawą zajęła się także szczecińska prokuratura. "GW" opisała w poniedziałek sprawę molestowania dzieci przez księdza Andrzeja, założyciela i dyrektora ogniska dla trudnej młodzieży w Szczecinie. Dziennik powołuje się na wyznania byłych już podopiecznych ośrodka; do molestowania miało dochodzić na początku lat 90. Według dziennika, chłopcy zwierzyli się wychowawcom, oni zaś w 1995 r. poinformowali o sprawie bp. Stanisława Stefanka, któremu podlegała oświata w archidiecezji. Ten nie uznał ich relacji za wiarygodne i nie porozmawiał z żadnym z chłopców - pisze "GW". Wychowawcy spotkali się ze zwierzchnikiem bp. Stefanka, abp. Marianem Przykuckim; ten zaufał jednak osądowi biskupa i nie kazał sprawy dalej badać. Odsunął ks. Andrzeja od pracy w ognisku, ale wiosną 1996 r. powierzył mu nadzór nad szkołami katolickimi w Szczecinie. Potem ks. Andrzej kierował Liceum Katolickim w Szczecinie, przewodniczył Stowarzyszeniu Szkół Katolickich. Wychowawcy nie dali za wygraną. W 2003 r. ich zeznania i relacje ofiar spisał dominikanin Marcin Mogielski. Jego zwierzchnik o. Maciej Zięba przekazał je obecnemu arcybiskupowi szczecińsko- kamieńskiemu Zygmuntowi Kamińskiemu. Metropolita zajął się sprawą dopiero, gdy wychowawcy zasugerowali, że pójdą do prokuratury. Sąd biskupi przesłuchał tylko dwóch pokrzywdzonych. Ks. Andrzej został odsunięty od oświaty w 2007 roku. Miał naciskać na to senator Jarosław Gowin (dziś poseł PO)- opisuje "GW".