Wrak promu spoczywa na dnie morza na niemieckich wodach terytorialnych. Akcję poszukiwawczą ma nadzorować Centrum Koordynacji w Bremen. Jak podało radio RMF, grupa polskich nurków zeszła w sobotę po południu pod wodę, by oglądać wrak promu. Jeden z nich, wbrew zakazom, wpłynął do wnętrza - prawdopodobnie - siłowni jednostki. Mężczyzny na razie nie odnaleziono. Według informacji radia, wyjazd zorganizowała szkoła nurkowania ze Stargardu Szczecińskiego. Jak powiedział inspektor operacyjny Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Świnoujściu Jarosław Orłow, do wypadku doszło ok. godz. 14. Członkowie wyprawy nurkowali w parach. Gdy zeszli do maszynowni, po jakimś czasie wynurzył się tylko jeden z nich i zaalarmował kolegów. Pod wodę zeszli pozostali nurkowie, którzy szukali zaginionego ponad godzinę. Gdy poszukiwania nie przyniosły rezultatu, wrócili do jednostki, którą przypłynęli, i poinformowali odpowiednie służby. W sobotę przypłynęli z powrotem do Świnoujścia. - Nasze służby ratownictwa morskiego zostały poinformowane przez kapitana jednostki ok. godz. 20.30 - powiedział Orłow. Dodał, że spotkał się z kapitanem i wszystkie uzyskane od niego informacje przekazał stronie niemieckiej. Według informacji inspektora, jednostka "Baltic Lady", którą pływali, została wynajęta przez płetwonurków ze Stargardu Szczecińskiego. W specjalnym oświadczeniu dla mediów wydanym przez Stargardzki Klub Sportów Podwodnych "Barakuda" w Stargardzie Szczecińskim, którego członkowie wzięli udział w wyprawie do wraku Heweliusza napisano, że 20 września w nurkowaniu uczestniczyło 10 członków klubu. Oświadczenie ma być jeszcze w niedzielę zamieszczone na stronie internetowej klubu. Napisano w nim m.in., że w sobotę "zaplanowane były dwa nurkowania, z których pierwsze przebiegło zgodnie z planem". Podczas drugiego nurkowania "z nieustalonych do obecnej chwili przyczyn jeden z nurków nie wynurzył się na powierzchnię". Jego partner "po bezskutecznej próbie odnalezienia kolegi wynurzył się na powierzchnię i zaalarmował instruktorów zabezpieczających nurkowanie". Jak wyjaśniła osoba reprezentująca "Barakudę", instruktorzy byli wtedy na pokładzie jednostki, którą w miejsce, gdzie znajduje się wrak, przypłynęła ekipa nurków. Akcję poszukiwawczą płetwonurkowie przeprowadzili na wodzie i pod wodą - zapewniają w oświadczeniu członkowie klubu. Jak podkreślają w dokumencie, obydwaj nurkowie posiadali "stosowne uprawnienia do płetwonurkowania i obaj mieli wieloletnie doświadczenie". Wyprawę zorganizowało Centrum Nurkowania ze Świnoujścia. Postępowanie w tej sprawie prowadzi świnoujska policja. Prom "Jan Heweliusz" zatonął podczas sztormu 14 stycznia 1993 roku na Bałtyku, 20 mil morskich od wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia. Zginęło 55 osób. Wrak promu znajduje się na głębokości około 30 metrów i jest często odwiedzany przez nurków. To jeden z najbardziej niebezpiecznych dla żeglugi wraków leżących na dnie Bałtyku.