Szkoła jest prywatną uczelnią. Kształci tysiące młodych ludzi. Placówka ma poważne kłopoty finansowe. Sprawa oparła się o sąd, a teraz uczelnią zajęła się prokuratura, która podejrzewa, że władze wyprowadzają majątek ze szkoły. Ma to rzekomo robić kanclerz uczelni, który związany jest z kilkoma spółkami na terenie całego kraju. Do budynku szkoły wkroczyli więc na polecenie prokuratury policjanci i zabezpieczyli wszystkie dokumenty: faktury, przelewy, umowy. Podejrzewa się, że nieruchomy majątek szkoły, czyli grunty i budynki, przelewany jest na inne spółki. Nie jest to zgodne z prawem, grozi za to nawet kara więzienia. Najwięcej stracą jak zwykle studenci - utracą pieniądze, bowiem regularnie płacili niemałe czesne, a dyplomu nie dostaną, bo szkoły już nie będzie.