Pan Alojzy Brasek spory zapas butów zebrał w niespełna rok. W zakładzie wisi karta z informacją, że buty, których klient nie odbierze w ciągu 3 miesięcy są niszczone. Mimo to doświadczony szewc z miejskiego targowiska nie chce wyrzucać na śmietnik dobrego obuwia. Dlatego każdą parę, po którą nikt się nie zgłosił, wynosił do piwnicy własnego domu. W niewielkim zakładzie szewskim nie może ich trzymać, bo jest tam zbyt mało miejsca. Gdy zaczęło go brakować również w piwnicy, szewc postanowił przypomnieć się roztargnionym klientom. Wszystkie buty zapakował w dwa kartony, wystawił przed swoim zakładem i wywiesił napis: "Kto zapomniał odebrać?". Do tej pory nikt nie zgłosił się po naprawione obuwie. Pan Alojzy liczy, że być może jeszcze chociaż kilka par wróci do swoich właścicieli, a raczej właścicielek. Większość butów, które naprawia, należy właśnie do pań. Dominują szpilki i kozaki. Są wśród nich drogie, skórzane buty. Szewc ma jednak pewne obawy. Jeśli obuwie należy do osób, które wyemigrowały ze Szczecina i Polski, to być może nigdy nie będą już założone na żadną stopę. Prawdopodobnie powód powstania sporej partii nieodebranych butów jest jednak zgoła inny. Alojzy Brasek wskazuje na szczecińskie hipermarkety. Jak mówi, można tam kupić chińskie, tandetne buty już za kilkanaście złotych. Wspomina klientkę, która zostawiła do naprawy kozaki. Po dwóch godzinach przyszła i powiedziała, żeby szewc już ich nie reperował, bo za kilkadziesiąt złotych w promocji kupiła trzy pary innych, nowych butów. Szewc ma jednak nadzieję, że właściciele dobrego, polskiego, skórzanego obuwia, które naprawił, zgłoszą się po swoje trzewiki, pantofle, kozaki i szpilki.