Policjanci zupełnie przypadkowo znaleźli te substancje - od rana rutynowo sprawdzali opustoszałe budynki. Takim pustostanem jest właśnie stara kotłownia byłego przedsiębiorstwa budowlanego. Po wejściu do środka policjanci znaleźli trucizny i żrące związki chemiczne: 100 litrów amoniaku, ampułki z kwasem siarkowym, chloroform i bardzo niebezpieczny rodanek amonu. Na miejscu było widać, że ktoś usiłował skonstruować ładunek wybuchowy z nadmanganianu potasu i z gliceryny - niestety, nie ma pewności, czy przypadkiem takiej bomby nie udało się przygotować. Budynek należy teraz do prywatnej spółki, ale jej wiceprezes nie potrafi odpowiedzieć na pytanie jak to się stało, że chemikalia nie zostały wcześniej zutylizowane. Teraz zrobi to kto inny, ale koszty utylizacji i całej akcji poniesie spółka.