Lekarz jako przyczynę zgonu podał niewydolność krążeniowo-oddechową. Reanimacji mężczyzny próbował wcześniej podjąć się ratownik wodny z kilkuletnim stażem, ale nie pozwolili mu na to obecni na miejscu policjanci. To w ciągu tygodnia już drugi taki przypadek, kiedy na wezwanie do chorego szczecińskie pogotowie dociera za późno. Przed tygodniem, z tego samego powodu, nie udało się uratować 20-letniego mężczyzny. Zastępca dyrektora Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie dr Zbigniew Michalczuk powiedział, że powołał specjalną komisję, która zbada wszystkie okoliczności wczorajszego zdarzenia. Pracuje już inna komisja, która ma wyjaśnić, dlaczego tydzień temu karetka jechała do wezwania 40 minut. Z ustaleń policji wynika, że mężczyzna wczoraj około południa wysiadł z tramwaju i po paru metrach przewrócił się na chodnik. Ktoś z przechodniów wezwał policję informując ją jednak mylnie, że został potrącony człowiek. - Gdy na miejsce przyjechali policjanci, mężczyzna jeszcze żył - powiedział dzisiaj Piotr Rodzeń z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie. Policja dotarła na miejsce po tym, jak otrzymała zgłoszenie o potrąceniu człowieka. Taką informację przekazała też dyspozytorowi wzywając karetkę. Pogotowie przyjechało po dwudziestu minutach, kiedy człowiek już nie żył. Jednak za pierwszym razem przyjechała karetka bez lekarza, z dwoma ratownikami. Ci stwierdzili zgon mężczyzny. Wezwano drugą karetkę, ale już reanimacyjną z lekarzem. Nie wiadomo, dlaczego pogotowie przyjechało tak późno, mimo, że przystanek na którym zmarł 49-latek znajduje się w centrum Szczecina. Nie wiadomo także, dlaczego policjanci nie pozwolili doświadczonemu ratownikowi podjąć reanimacji mężczyzny. Obie sprawy stara się teraz wyjaśnić szczeciński reporter RMF. Zastępca dyrektora Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie dr Zbigniew Michalczuk powiedział, że powołał specjalną komisję, która zbada wszystkie okoliczności wczorajszego zdarzenia. Pracuje już inna komisja, która ma wyjaśnić, dlaczego tydzień temu karetka jechała do wezwania 40 minut. Wtedy także przyjechała za późno. Tydzień temu wzywano pogotowie, informując, że młody mężczyzna próbował się powiesić. Policjanci i osoby postronne ratowali 20-letniego mężczyznę przez 40 minut, jednak ten zmarł. Pogotowie przyjechało na miejsce już po tym fakcie.