Prokuratura w Szczecinie zakończyła trwające od trzech lat śledztwo w sprawie makabrycznej zbrodni, do której miało dojść jeszcze w 2002 roku w jednej z miejscowości na pograniczu województw zachodniopomorskiego i lubuskiego. Sprawcy, pięciu mężczyzn, mieli porwać ofiarę, zabić, poćwiartować, i częściowo zjeść po upieczeniu. Resztę zwłok podobno wyrzucili do jeziora. Po 15 latach do tragicznych wydarzeń zarzuty przedstawiono czterem mężczyznom. Piąty podejrzany zmarł przed zatrzymaniem - czytamy w "Głosie Szczecińskim". Jednak w 2019 roku dwóch oskarżonych wypuszczono z aresztu. Sąd uznał bowiem, że dowody ich winy są słabe. Przyznał jednak, że mogło dojść do aktu kanibalizmu. Sąd wyjaśniał, że zjedzenie szczątków zabitego miało służyć głównie zmuszeniu wszystkich zamieszanych do milczenia. W polskim prawie kanibalizm traktowany jest jako zbezczeszczenie zwłok, za co grozi do dwóch lat więzienia. Ale za zabójstwo oskarżonym grozi dożywocie. Podejrzani nie byli do tej pory karani. Proces w tej sprawie rozpocznie się w najbliższym czasie. Dowodami w sprawie są głównie wyjaśnienia podejrzanego Rafała O., zeznania świadka i kilka podsłuchanych rozmów. Dlatego proces będzie miał charakter poszlakowy - informuje "Głos Szczeciński".