Przypomnieli, że mimo obietnic, które na wiecu przed gmachem zarządu stoczni w miniony piątek składali ministrowie gospodarki i pracy, nie podjęto dotąd żadnych działań zmierzających do realizacji postulatów stoczniowców. Stoczniowców nie przekonały rządowe zapowiedzi, że w ciągi kilku dni Stocznia Szczecińska wznowi produkcję - takie zapewnienie złożył wczoraj wiceminister gospodarki Maciej Leśny. Pod urząd wojewódzki robotnicy przynieśli ze sobą szubienice - dla poprzedniego zarządu stoczni oraz dla ministra gospodarki, który zapewniał, że stocznia ruszy w czerwcu. Wicewojewoda podziękował robotnikom za opanowanie i porządek, ale jak mówią protestujący, jutro tak spokojnie może już nie być. Reporter RMF nieoficjalnie dowiedział się, że stoczniowcy chcą zablokować główne drogi dojazdowe do Szczecina. Po drodze do urzędu wojewódzkiego stoczniowcy dotarli przed gmach banku PKO BP. Zaapelowali do konsorcjum banków-wierzycieli o szybkie zajęcie ostatecznego stanowiska w sprawie finansowania stoczni. Delegację związkowców przyjął dyrektor szczecińskiego oddziału PKO BP. Bank ten jest liderem konsorcjum banków-wierzycieli przedsiębiorstwa. W petycji stoczniowcy napisali, że oczekują od banków ostatecznego stanowiska w sprawie finansowania budowy statków w Stoczni Szczecińskiej SA. Dyrektor oddziału banku zobowiązał się do przekazania petycji swoim zwierzchnikom. Dzisiaj rano około 2,5 tys. stoczniowców zebrało się przed budynkiem zarządu, by - tak jak ustalono w poniedziałek - usłyszeć od kierownictwa przedsiębiorstwa, ilu spośród nich może być zatrudnionych w nowym podmiocie gospodarczym, który ewentualnie powstałby na bazie upadającej Stoczni Szczecińskiej. Stoczniowcy sami nazwali swój dzisiejszy protest "marszem milczenia".