Zdaniem PO i PiS-u rządy Jurczyka w Szczecinie to prawdziwe pośmiewisko i skandal. Według nich prezydent jest nieobliczalny i nieprzewidywalny - nie ma żadnej koncepcji rządzenia, na niczym się nie zna i jest manipulowany zarówno przez postkomunistów, jak i nieuczciwych biznesmenów. Do tej pory - mówią przedstawiciele PO i PiS-u - biernie szkodził miastu, bo nie podejmował decyzji. Teraz jednak szkodzi czynnie. - Swoimi zastępcami czyni prezesów firm, robiących na dużą skalę interesy z miastem. W tym samym czasie innych inwestorów ze Szczecina wyrzuca. To kompromitacja miasta. Na pewno nie możemy na to pozwolić - mówi jeden z pomysłodawców odwołania Jurczyka. Politycy niechętni Jurczykowi chcą zorganizować specjalne referendum w sprawie jego odejścia. Aby odwołać w referendum prezydenta miasta z inicjatywy radnych, jedna czwarta z nich musi się podpisać pod wnioskiem o referendum. W głosowaniu wniosek musi poprzeć trzy piąte radnych. W przypadku Szczecina wnioskodawców musi być dziewięciu, a poparcia udzielić powinno co najmniej 19 radnych. W przypadku inicjatywy obywatelskiej w ciągu dwóch miesięcy pod wnioskiem musi się podpisać 10 proc. uprawnionych do głosowania. Referendum jest ważne, jeśli zagłosuje co najmniej 30 proc. uprawnionych. W Szczecinie podpisy pod wnioskiem musi więc złożyć 32 tys. mieszkańców, a potem w referendum wziąć udział 96 tys. Jurczyk niemal od początku kadencji wywołuje silne emocje. Kilkakrotnie młodzieżówki różnych partii, w tym SLD i UW, organizowały happeningi przeciwko jego działaniom. Zarzucały mu m.in. ksenofobię, błędne decyzje gospodarcze, brak kompetencji. Młodzi politycy UW podjęli już raz próbę zorganizowania referendum, ale bez sukcesu. Za mało mieszkańców poparło tę ideę. Ostatnio krytyka się nasiliła po tym, jak prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wielomilionowego odszkodowania, które Szczecin musiał zapłacić niemieckiej firmie za zerwanie z nią umowy na sprzedaż gruntu. Prezydentem był wtedy Jurczyk. Marian Jurczyk jest prezydentem Szczecina po raz drugi. W 1998 roku został wybrany na to stanowisko m.in. głosami SLD. Po ponad roku podał się do dymisji. Jako powód podał, że nie może łączyć funkcji prezydenta miasta z funkcją senatora. Mandatu senatora pozbawiono go po orzeczeniu sądu lustracyjnego, który uznał go za współpracownika służb bezpieczeństwa PRL. W październiku 2002 roku Sąd Najwyższy oczyścił go z tego zarzutu. W ostatnich wyborach samorządowych jako kandydat niezależny otrzymał 53,43 proc. głosów. W drugiej turze pokonał Edmunda Runowicza (SLD-UP).