Były prezydent nie stawiał się na wcześniejsze wezwania prokuratury, która chciała go oskarżyć o szereg nadużyć, jakich miał się dopuścić w czasie swojej prezydentury. Prokurator stawia mu m.in. zarzuty narażenia mieszkańców Świnoujścia na niebezpieczeństwo wtedy, gdy własnoręcznie rozbrajał minę morską wyciągniętą z basenu Mulnik. Prezydent chciał w ten sposób udowodnić, że to nieszkodliwe. Niewypał podrzucono do basenu tylko po to, aby firmy oczyszczające go mogły więcej zarobić. Stanisławowi M. zarzuca się również przekroczenie uprawnień i podważenie zaufania do instytucji prezydenta miasta. Sam prezydent uważa, że stawianie mu zarzutów to dowód na to, iż prokuraturę opanowały struktury przestępcze. Po przesłuchaniu wobec zainteresowanego, albo raczej nie zainteresowanego, zastosowano dozór policyjny.