Kajak Doby to jednostka zaprojektowana i zbudowana specjalnie na tę wyprawę, przez specjalistów, którzy na co dzień budują jachty pełnomorskie. - To było wyzwanie stworzyć jednostkę, która będzie na tyle mocna by wytrzymać ekstremalne warunki panujące na Oceanie Atlantyckim a jednocześnie tak lekką, by mógł nią poruszać człowiek, tylko siłą własnych mięśni - powiedział Armiński. Zbudowano niezatapialny, siedmiometrowy kajak z włókna węglowego i żywic. Bezpieczeństwo zapewniały jednostce dwie komory wypornościowe, podział na przedziały wodoszczelne oraz pałąki zapobiegające obróceniu do góry dnem. Doba spał i chronił się w niewielkiej dziobowej kabinie, zamykanej wodoszczelnym lukiem. Jednostka została wyposażona w niezbędne do przeżycia urządzenia takie jak: odsalarka, panel słoneczny, akumulator, instalacja wody słodkiej, nadajnik satelitarny podający aktualną pozycję. Łączność ze światem zapewniona była przez telefon satelitarny. - Jestem dumny, że nasz kajak przetrwał podróż. Doba nie zgłaszał problemów z jednostką - powiedział Armiński. Zepsuła się jedynie elektryczna odsalarka produkcji szwajcarskiej i kajakarz musiał używać odsalarni ręcznej. Armiński podkreślił, że jest pełen podziwu dla Aleksandra Doby. - Od samego początku wierzyłem w powodzenie jego wyprawy. To człowiek o niespotykanej sile charakteru. Przez prawie miesiąc na środku Atlantyku miał niesprzyjający wiatr i wsteczne prądy. Większość ludzi by się załamała i przerwała wyprawę, ale nie on - podkreślił. Armiński dodał, że nie planuje budowy kolejnych takich kajaków; jego stocznia specjalizuje się w jachtach pełnomorskich. 65-letni kajakarz z Polic (woj. zachodniopomorski) jako pierwszy Polak i czwarty człowiek na świecie przepłynął kajakiem Atlantyk. Po trwającej 99 dni samotnej podróży pokonał prawie 5,5 tys km. W środę dotarł do wybrzeży Brazylii. Po dwutygodniowym odpoczynku chce kajakiem pokonać jeszcze 6 tys. km, płynąc wzdłuż wybrzeży Ameryki Południowej i Północnej i dotrzeć do Waszyngtonu.